niedziela, 10 czerwca 2012

Wielkie finały Euro 2012



Nie przeżyłbym w formie pierwszego weekendu Euro, gdybym zaczął imprezę z pierwszym gwizdkiem. Po drugiej połowie meczu, którą spędziłem w nerwach, 10 cm przed telewizorem, wyszedłem na miasto. Nie zdążyły się na dobre rozpalić latarnie, a chodniki były pełne zombie. Panowie i panie przepasani flagami, ubrani w zimowe szaliki mimo upału. Wszyscy doskonale pijani, ledwie doczekali przerwy meczu Rosja – Czechy. Nigdy nie widziałem tylu przewracających się ludzi.

Knajpy szybko się wyludniły, przyszła nowa nocna zmiana – biało-czerwone pióropusze mocno przywiędły, kapelusze opadły, a kibicowskie makijaże zeszły. Impreza widmo z nieistniejącym didżejem w piwnicy Kontrapunktu – głośna jak Love Parade w Duisburgu. Brak kolejki do baru w Tratwie. Szefowa Zezowatego Szczęścia pyta, czy w innych knajpach jest tak samo tragicznie. Spokój w Hipisówce, w której nigdy nie ma spokoju.

Gdybym miał wskazać miejsca, w których da się bezpiecznie przetrwać Euro, bez wahania skierowałbym wszystkich do Kontry, Zeza i Hipi. Pierwszy z tych klubów jest dobry na początek ucieczki przed tłumem kibicowskich orangutanów. Zez i Hipi to dobre lokale na wielki finał. Ostatnie moje piątki kończyły się właśnie w tych miejscach.

Knajpiane serce Torunia to dziś bez wątpienia Hipisówka – klub, który w kilka tygodni zupełnie mnie zdobył. To miejsce w tym momencie przyciąga największych świrów w tym mieście. Przyciąga też mnie i czasami odkrywa we mnie pasję muzykowania - ku przerażeniu obsługi i gości. Do niedawna, gdy chwytałem za gitarę, barmani opuszczali swoje miejsce pracy, aby mnie spacyfikować. Dlatego sam sobie wydałem zakaz gry na wszelkich instrumentach w tym miejscu, co oczywiście spotkało się z akceptacją szefostwa klubu.

Poza tym jako urodzony olsztynianin mam awersję do szantów. Szanty są olsztyńskim horrorem, zmorą ognisk, grilli, wszelkiego rodzaju plenerów. Ale gdy w Toruniu słyszę szanty, mam ochotę je śpiewać.

No a w piątek widziałem tam forpocztę Zielonej Armii – upitego w sztok młodego Irlandczyka, który wyglądał jak stereotypowy Irlandczyk. Był rudy i tak blady, że odbijał światło. Jest szansa, że chłopak nie zapamiętał drogi do Hipisówki, więc Euro tam nie dotrze.

1 komentarz:

  1. https://www.facebook.com/media/set/?set=a.343978652341860.78329.100001891833542&type=3

    OdpowiedzUsuń