piątek, 8 czerwca 2012

Miasto w grafomańskiej ruinie



Toruń jest już miastem: sportu, rowerów, pokoju, festiwali, zabytków i studentów. Toruń nie jest zaś Europejską Stolicą Kultury, jak obwieszczał plakat promujący wśród mieszkańców sens ubiegania się o zacny międzynarodowy tytuł.

Toruń teraz będzie „miastem ptaków”. Miasto, które zorganizowało drogą akcję uczulania mieszkańców, żeby nie karmili gołębi. Miasto, które jako jedyne pozbyło się całej miejscowej populacji łabędzi w czasie ptasiej grypy. Miasto, którego zabytki dekorują szpikulce, aby ptaszki nie wymościły tam sobie gniazdek.

Kto wymyśla te hasła? Chciałbym go poznać, chciałbym potrzymać przez chwilę jego dłoń i zajrzeć mu głęboko w oczy. I może nawet przy dobrym świetle dostrzegłbym w nich dwa małe bagienne ogniki, które wielu wywiodły na trzęsawiska zatracenia?

Tych grafomańskich metafor dopełniaczowych jest w tym mieście znacznie więcej. W Toruniu działa Centrum Nowoczesności, któremu ktoś z Warszawy skradł naturalnie kojarzącą się z tym miastem nazwę. Urzędnicy więc ogłosili plebiscyt, który wyłonił oryginalną toruńską tytulaturę. Jury wskazało niezbicie, że najlepszą propozycją jest „Młyn Wiedzy”.

Rozumiem, rozumiem, bo siedziba tej zacnej instytucji jest w starych młynach. Rozumiem, rozumiem, że pełnić będzie przede wszystkim funkcje edukacyjne. Ale dlaczego – ja się pytam się się – ci wszyscy biedni uczniowie muszą być skazani na tak wielki grafomański dramat? Gdybym wylądował jakiś dziwnym trafem na starość jako portier w tym miejscu, to tego miejsca już by nie było. Zburzyłbym Młyn Wiedzy, może nie z samej radości burzenia, ale z typowo estetycznego imperatywu, że należy otaczać się rzeczami ładnymi, a brzydkie po prostu eliminować ze swojego otoczenia.

Chciałbym też poznać człowieka, który odpowiada za „Plażę Gotyku”. Mam tytuł zawodowy magistra filologii polskiej, dość sumiennie przerabiałem zajęcia z liryki u dr Anny Skubaczewskiej-Pniewskiej, ale wobec tej metafory czuję się całkowicie bezradny. Arystoteles wprawdzie uczulał, że przenośnia ułatwia nam dostrzeżenie nieistniejących z pozoru asocjacji, ale w jego słowach nie znajduję pocieszenia. Nawet w księgach prostych generatywistów i sprytnych kognitywistów nie znajduję ratunku. Co, kurwa, łączy plażę i gotyk? Gdzie są ich, kurwa, wspólne pola semantyczne? Przecież "Plaża Gotyku" to jest jebany turniej siatkówki plażowej. Jest piasek, nie ma plaży, są zabytki i gotyk wokół, ale na penis to łączyć?

Siostry i bracia w filologii polskiej, ciężko jest żyć w mieście, w którym instytucje nie straszą kafkowskimi korytarzami, ale grafomanią. Ciężko żyć w mieście, w którego bruku na wieczność zatopiona jest mosiężna blacha z nazwiskiem Janusza Leona Wiśniewskiego.

4 komentarze:

  1. muszę poszukać u nas, bo idę o zkład, ze też mamy takie koszmarki

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurczę, to w zapyziałym Lipnie wszystko przed nami... :)
    Plażę Gotyku dziś widziałem, ale też nie rozumiem nazwy...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawe-właśnie dziś przeczytałam ten post i rozdział "Nieznośnej lekkości bytu" Kundery. Pisze tam: "(...) Rosjanie musieli znaleźć wśród Czechów nowych ludzi żeby dopchać się do władzy. Ale gdzie mieli ich szukać, skoro wiara w komunizm i miłość do Rosji były martwe? Szukali ich wśród tych, którzy mieli powody, by za coś mścić się na życiu. Trzeba było zespolić, pielęgnować i trzymać w pogotowiu ich agresywność. Trzeba ich było ćwiczyć najpierw na celach pozornych. Tym celem stały się zwierzęta. Gazety zaczęły drukować cykle artykułów i organizować listy czytelników. Żądano na przykład, żeby w miastach wytępić gołębie. I wytępiono je. (jak widać w Polsce reżim nie był tak silny bo jeszcze są, przyp. red. ;-P) . Ale główną kampanię wymierzono przeciwko psom. Ludzie byli jeszcze zrozpaczeni z powodu katastrofy, jaką była okupacja, ale gazety mówiły wyłącznie o psach, które zanieczyszczają chodniki i parki, zagrażają zdrowiu dzieci, żadnego pożytku nie przynoszą, a jeszcze się je karmi."
    Produkowanie wciąż nowych wydarzeń, sztucznych celów itp służy najczęściej odwróceniu uwagi od realnych problemów i zagrożeń. Ale co ja tam wiem...
    Dagmara Pochyła

    OdpowiedzUsuń