wtorek, 10 czerwca 2014

Widać białka oczu wroga, żaden rozkaz nie pada



1.
Czas Mieszkańców - nowy twór na politycznej mapie Torunia - obiecuje merytoryczną i wyważoną kampanię. Zachowuje się trochę, jak ci wszyscy kandydaci z wiosennych i jesiennych efemeryd, które skupiają się na debatach, hasłach, robieniu przypinek i przekonywaniu nieprzekonanych. To strata czasu – kampania powinna być emocjonalna i krwawa. Stawka jest zbyt wysoka, aby podnosić rękę i czekać, aż władza łaskawie udzieli mieszkańcom głosu. A prezydent stoi w narożniku, opuszcza gardę i dziwi się, że przeciwnik zaledwie markuje ciosy.

2.
Mieszkańcy z Czasu Mieszkańców są pozytywnie usposobieni do świata, nie chcą palić za sobą mostów. Cezar w czasie oblężenia wrogich grodów kierował do machin swoich najlepszych legionistów. Gdy zapał napastników zaczynał słabnąć, rozkazywał centurionom podpalać machiny, żeby żołnierze wybierali szansę na przeżycie na palisadach, a nie w rozsypujących się od żaru urządzeniach. Nie było odwrotu.

W Toruniu widać białka oczu wroga, żaden rozkaz nie pada.

3.
Mieszkańcy z Czasu Mieszkańców nie zamierzają więc przekraczać granicy, za którą jest otwarty konflikt. A może boją się, że dołączą do tych adwersarzy Michała Zaleskiego, których sprzeciw ma w wielu wypadkach nieco maniakalny i perwersyjny charakter? Wielu jego politycznych oponentów osiadło na mieliźnie retorycznego banału i lekkiego szaleństwa. Po co sobie psuć papiery, gdy wyborów się nie wygra?

4.
Nad programem Czasu Mieszkańców siedzą od miesięcy dziesiątki ludzi, ale absolutnie nikt nie wpadł na pomysł, aby stworzyć katalog błędów administracji Michała Zaleskiego - Białą Księgę, które opowiedziałaby, jak rzeczywiście wygląda Toruń AD 2014.

Ciężko znaleźć przedsięwzięcie zakończone bezwzględnym sukcesem. Dziennikarze i blogerzy od lat rozpisywali się o tym, że:
remont wiaduktu Kościuszki trwał kilkadziesiąt miesięcy za długo,
drugi most jest przeszacowany, średnicówka niepotrzebna,
sala koncertowa okaże się nierentowna i zbędna,
parking podziemny przez pierwsze miesiące był bublem,
CSW budzi dyskusje co do zarządzania, funkcji i oferty,
rewitalizacja Bydgoskiego Przedmieścia nie przyniosła żadnych efektów społecznych,
generalny remont Szerokiej i Królowej Jadwigi wywołał masowe procesy gentryfikacji, nad którymi nie panuje ani administracja, ani właściciele kamienic.

Co jeszcze? Władze Torunia zamiast przyjąć do wiadomości niepochlebne statystyki dotyczące życia w mieście – przedstawiały je „Gazeta Wyborcza” i „Polityka” - skupiły się na kwestionowaniu metodologii badań, a nie na przygotowaniu programu naprawczego. Jesteśmy coraz starsi i coraz biedniejsi, coraz więcej z nas nie ma pracy, coraz częściej umieramy na raka i giniemy w wypadkach samochodowych. System szkolnictwa pogrążą się w chaosie. W upokarzających okolicznościach przegraliśmy walkę o Europejską Stolicę Kultury w 2016 roku. Nasz program był zbiorem toruńskich klechd i legend.

Pogodna kampania wyborcza nie znosi takich przykładów.

5.
Pytania pomocnicze do programu. Jak wygląda debata publiczna o Toruniu? Kto w niej uczestniczy i na jakich prawach? Jak brzmi w niej głos urzędników i pracowników miejskich instytucji? Czy mają prawo kwestionować decyzje swoich przełożonych? Czy mogą swobodnie artykułować swoje postulaty, potrzeby, wytykać błędy w administracji? Jak wyglądają relacje między urzędnikami i pracownikami instytucji? Jaki jest klimat pracy w magistracie, jednostkach mu podległych i w miejskich instytucjach? Czy głos w Toruniu jest wolny i wolność ubezpieczający? Czy w Toruniu panuje demokracja?

Jak przedstawiają się relacje obywatel - władza? Jaki mają charakter: oficjalny, odświętny, sporadyczny? Czy istnieje dialog? Jak miasto i jego obywatele zachowują się w czasie sytuacji kryzysowych?

Jak wygląda sytuacja finansowa Torunia i spółek, które należą do gminy? Jak wygląda kwestia nadzoru nad spółkami i wydziałami urzędu miasta? Kto sprawuje tę władzę i jaki ma ona rzeczywisty zakres? Kto i jak opiniuje decyzje? Jak wygląda kontrola nad tymi instytucjami ze strony rady miasta? Czy organa kontroli należycie korzystają ze swoich uprawnień?

6.
Czas Mieszkańców nie zadaje sobie zasadniczego pytania: co jeśli dostanie się do rady miasta? Będzie domagał się kolejnych konsultacji i rada miasta pogrąży się w jałowej debacie, czy warto debatować? Gdy sprawdzi się scenariusz, że Platforma Obywatelska wróci do współrządzenia miastem, Mieszkańcy nie będą mieli żadnej zdolności koalicyjnej. PiS i SLD nie muszą zapewniać prezydenta o swojej lojalności – ktoś skaże się na wieczną kampanię wyborczą, zwoływanie nieistotnych konferencji prasowych i briefingów, aby zaznaczyć swoją obecność w życiu publicznym Torunia.

7.
Na razie ich program ogranicza się do haseł, które z powodzeniem mógłby wykorzystać ich przeciwnik. Co czytamy w manifeście na ich stronie? „Toruń ma ogromny, wciąż niewydobyty potencjał”. Swego czasu w okolicznościach dość knajpianych Maciej Czarnecki, dziennikarz Gazety, wywrócił stolik z tym zaklęciem. A co jeśli właśnie w pełni wykorzystujemy nasz potencjał? Co jeśli na więcej nas nie stać? Jesteśmy miastem małym i prowincjonalnym - nawet nasz uniwersytet wcale nie ma takiej mocy, jak sobie to lubimy wyobrażać. Gdybyśmy byli miastem studenckim, to studenci byliby tu liczącą się siłą kulturową, ekonomiczną i społeczną.

Ta gadka o potencjale pachnie jakąś tanią kliszą dziennikarską. Dzięki Kontaktowi stajemy się teatralną stolicą kraju, dzięki koncertowi pamięci Ciechowskiemu jesteśmy najbardziej republikańskim miastem w Polsce, w czasie Skywayu tu bije serce sierpniowej Polski. Dorobek naszych nieco sławniejszych artystów określamy mianem legendy i kilka spraw mamy załatwionych. Raz na jakiś czas Toruń zostaje światowym potentatem na rynku strzemion do resorów i liczników do wody. Wpisujemy się w jakiś banalny sposób do księgi rekordów Guinessa, w której nie ma miejsca na zwycięzców w zwyczajnych konkurencjach sportowych, tylko dla tych, którzy jakąś dyscyplinę obrócili w absurd.

8.
„Słusznie jesteśmy dumni z Kopernika, Leszka Balcerowicza czy Janiny Ochojskiej, ale należy pracować na to, by pojawiali się u nas kolejni Kopernikowie, nowe Ochojskie” - na szczęście Mieszkańcy nie chcą pracować, aby pojawiało się tu więcej Leszków Balcerowiczów. I słusznie.

9.
W Czasie Mieszkańców mam wielu przyjaciół. Nie liczcie na taryfę ulgową. Bycie czyimś przyjacielem to o wiele za mało, żeby zasłużyć sobie na głos w demokratycznych wyborach.

wtorek, 3 czerwca 2014

Trzy spocone monety na naszą ucieczkę



W czasie całej swojej dziesięcioletniej pracy tylko raz byłem bliski płaczu, kiedy temat mnie przygniótł. Gdy rozmawiałem z Ewą Świerkowską, dlaczego zamierza zamknąć Niebo, spojrzałem na to miejsce po raz pierwszy tak naprawdę, zupełnie na nowo. Uświadomiłem sobie, ile za kilka tygodni stracę.

Nie byłem zbyt częstym gościem. Zdarzały się wywiady z gośćmi, którzy tolerowali tylko ten lokal na knajpianej mapie Torunia, a trzeba było przecież gdzieś się spotkać. Urodziny, które kończyły się walką na tort - szczęśliwie przeczekałem ją w toalecie. Spotkania ze znajomymi sprzed dekady. Wybierałem je dlatego, żeby ich nieco uspokoić, żeby pokazać, że pewne rzeczy w Toruniu przetrwały. Jakaś znajoma część ich świata nie zmieniła się i istnieje w najlepsze.

Byłem bliski płaczu, gdy zrozumiałem, że w tym miejscu odbyło się moje pierwsze spotkanie autorskie – w Winiarni należącej jeszcze do Piwnicy Pod Aniołem. Siedziałem niemal zaraz u podnóża dzisiejszych schodów Nieba. Obok Waldek Ślefarski i jego pytania, naprzeciwko ponad pięćdziesiąt osób – zobaczyli człowieka, który nigdy nie zgromadził takiej rzeszy ludzi ze swojego powodu.

Ktoś przez naszą nieuwagę zajebał to miasto i dalej pastwi się nad zwłokami. Wyciął z naszych ścieżek kolejne kluby, teatry i ludzi. I nadal niszczy i nadal tratuje. Nie ma w tym mieście czterdziestoletnich artystów. Są dzieci kukurydzy.

Ci, którzy w porę zrozumieli sytuację, siedzą w Warszawie, Wrocławiu, Gdańsku, Poznaniu, Londynie, Edynburgu, Manchesterze i Białymstoku. Lista nieobecności jest długa i otwarta. Kolejny miesiąc dopisuje do niej nazwiska. Kolejny miesiąc oznacza, że ktoś zrozumie, że nie warto się starać, że trzeba odpuścić, bo wszędzie jest łatwiej. Kolejna migracja rozpocznie się jesienią. Migracje w Torunia wyznacza termin wyborów samorządowych.

To miasto turystów, dla nich jest Starówka i UNESCO. Im wystarczą martwe dekoracje i martwe spojrzenia sprzedawców pamiątek, znudzony głos przewodnika. Toruń to lista przedmiotów, które straciło się w pożarze. Toruń to kapiący w nas kran, to sen o chwiejących się zębach, to piszcząca woda w kaloryferze. To kreda wchodząca w niedyskretne alikwoty na tablicy, trzy spocone monety na ostatnią taksówkę.

Gdybym miał nóż, gdybym pożyczył od kogoś nóż. Gdybym nie miał uczulenia na krew moich wrogów.

niedziela, 12 stycznia 2014

Polityka to jesteśmy my, tu, na tym wysypisku śmieci



There is no distinction between debate and combat to a dragon. Tinvaak los grah. For us it is one and the same.
Paarthurnax 

Wszystko jest polityką, Hecerze. Wszystko jest toczącą się jawnie albo podskórnie walką o władzę. I nieważne, czy to będzie fotel prezydencki, miejsce w radzie, czy rząd dusz. Polityki nie zawsze prowadzi się „za”, nie zawsze za nią stoi identyfikacja partyjna, jak mawia Marek Żydowicz. Ale gdybyśmy przez chwilę zatrzymali się przy definicji, że polityka to „dążenie do udziału we władzy lub do wywierania wpływu na podział władzy”, jak mówił Max Weber, okaże się, że uprawiamy politykę. Albo legitymizujemy system, albo zabiegamy, aby ten system upadł.

Marek Żydowicz prowadził politykę i stał się ofiarą polityki w Łodzi. A wszystko przez to, że postawił na złego konia. Mógł pozostać przy stoliku i dogadać się z przeciwnikami politycznymi prezydenta, który go sprowadził do miasta, albo włączyć się w spisek pałacowy i ocalić festiwal w Łodzi. Skuteczni politycy nie mają takich skrupułów – jedno krótkie przegrupowanie, pozorowany odwrót, kilka sygnalizowanych ciosów, poświęcenie najsłabszych jednostek i jesteśmy znowu w grze. Paryż na ogół wart jest mszy.

Dobrego polityka poznaje się nie po tym, czy myśli perspektywicznie, czy ma wizję, czy działa według ściśle wyznaczonej i jasnej konwencji i wreszcie czy walczy o realizację wartości, które reprezentuje sam albo jego partia lub ruch. Dobry polityk jest skuteczny tylko wtedy, kiedy zdobywa władzę albo mandat. Nie musi być mężem stanu, nie musi być nawet przyzwoitym człowiekiem.

Skuteczny jest Tomasz Lenz, którego priorytetem wcale nie jest polityka wschodnia, jak słusznie zauważasz, ani żadna komisja, w której zasiada. Liczy się władza w województwie i wpływ na codzienne losy setek szeregowych działaczy, którzy zarabiają w samorządzie i państwowych spółkach. Łukasz Walkusz jest politykiem skutecznym nie tylko dlatego że uzyskał najlepszy wynik wyborczy w tym mieście. Realizuje projekty, które podrzucają mu jego pryncypałowie. Skuteczni są też inni działacze Platformy, który w swoich okręgach osiągali najlepsze rezultaty. Dzięki polityce mogli przejść na zawodowstwo – na bycie zawodowym asystentem posła albo senatora.

Polityka to jesteśmy my, tu, na tym wysypisku śmieci. Wspieranie kandydata na prezydenta – nawet skromną sygnaturką pod postami na forum – jest polityką. Satyra na blogu, wykpienie przeciętnych aspiracji przeciętnych toruńskich polityków – to również jest znak zaangażowania. Debaty i prezentacje, analizy i protesty, Twój segregator mostowy, studium wykonalności i kosztorys – wszystko jest polityką, bo zmierza do obalenia obowiązujących w tym mieście hierarchii.

Miesiącami nie komponuje się składu segregatora mostowego, tylko po to, aby przenieść na planach most. To działanie polityczne, uderzające w sam kręgosłup systemu. Wiem, że tak myślałeś, Hecer, przemierzając korytarze urzędów, ślęcząc nocami nad stosem dokumentów. Most tak naprawdę był i jest sprawą techniczną, nieistotnym drobiazgiem na tablicach kreślarzy. Liczy się władza albo wpływ na władzę.

Polityka może podniecać, Hecer. Stronię od niej, z zaciśniętymi wargami i wściekły idę na wybory, trzymam się od niej z daleka, na odległość telewizora. Założę się o sto podłych barmańskich wódek w Desperado, że poczułeś to podniecenie, kiedy nagle wszyscy politycy zaczęli zabiegać o twoją znajomość i sympatię, kiedy pojawiło się coraz więcej wsparcia od obcych ludzi, kiedy dostałeś pierwszy znaczek „Popieram Hecera” i kiedy wygrałeś proces z prezydentem Torunia.

Wszystko jest polityką. Nie ma przestrzeni, która byłaby od niej wolna. Ona jest wszędzie. Wchodzi do twojej głowy, dyktuje, co możesz robić i z kim w łóżku, na co wydajesz pieniądze, czy możesz to wszystko rzucić i wyjechać, w jakich granicach możesz się temu przeciwstawić. Ten, kto umie się w to bawić, wygrywa.

Ty nie przegrałeś. Most był sprawą techniczną, kreślarskim drobiazgiem, początkiem zabawy, a nie jej finałem, bo most jest ciemną kreską, która ostatecznie znajdzie drogę do serca i w końcu zabije chory ustrój. O sto podłych wódek w Desperado - wiem, że w to wierzysz.