środa, 1 lutego 2012

Puste plastikowe kubeczki



Muszę się Wam do czegoś przyznać. W zeszłym roku wcale nie miałem zamiaru iść do wyborów. W przedwyborczą sobotę byłem wręcz pewien, że nie zrobię tego, co zwykle robiłem: zatykałem nos i głosowałem. Teraz w jednym przypadku wybrałem Ruch Palikota. Obiecuję poprawę i nie będę brał więcej udziału w tej zabawie, bo zostali mi tylko korwiniści, Pawlak i PiS. Na wszystkich swoich wybrańcach zawsze solidnie się rozczarowywałem.

Ruch Palikota to partia spektaklu, która bez mediów nie ma ani siły, ani reprezentacji. A gdy tylko prasa albo telewizja głębiej się przyjrzy temu – zapewne efemerycznemu - zjawisku na polskiej scenie politycznej, wychodzi cała miałkość tej formacji. Postulaty rozdzielenia państwa od Kościoła zakrzyczą jałowym sporem o krzyż na sali plenarnej sejmu. Dyskusję nad ustawą o związkach partnerskich zepsują zupełnie nierealnymi w tej konfiguracji politycznej hasłami o emancypacji gejów i lesbijek. Nie prościej byłoby stworzyć ramy prawne, które byłyby do przyjęcia przez sejmową konserwę, a później przy lepszej koniunkturze wprowadzić zapisy o związkach partnerów jednej płci? Zepsuli klimat wokół tej ustawy na tyle, że w najbliższej przyszłości nie da się nic z tym zrobić. Zapomnijmy o depenalizacji marihuany – skutecznie zdołali zniesmaczyć do tego pomysłu pozostałych posłów.

Najważniejsze, że będą pajacyki w „Szkle kontaktowym”.

Jeszcze gorzej Ruch Palikota prezentuje się na szczeblu lokalnym. Odnoszę wrażenie, że toruńscy członkowie tej partii wygrali nagrodę pocieszenia w jakimś konkursie na najlepsze wystąpienie publiczne. To zbieranina ludzi, których nazwiska nic nie mówią nawet osobom, które doskonale orientują się w małostkach lokalnego życia politycznego. Działacze o temperamencie politycznym kontrolerów biletów, maczystowskie wicewąsy, puste plastikowe kubeczki, które na konferencjach prasowych zawsze składają palce w piramidkę, bo tak podejrzeli u Balcerowicza.

Ruch Palikota w Toruniu nie błysnął jak dotąd pomysłem na miasto. Nie opowiedział się po żadnej ze stron, wstrzymuje się dyplomatycznie od głosu. Tworzy nieustannie lokalne struktury, formuje się. Aleksander Weiwer, szef toruńskiego RP, w wypowiedzi dla „Gazety Wyborczej” zaznaczył:

W radzie miasta pewnie zastąpimy SLD. Najbliższa jest nam Platforma, ale nie mogę wykluczyć koalicji z prezydenckim Czasem gospodarza. Trudno mi sobie wyobrazić za to sojusz z PiS-em.

A to oznacza, że niespecjalnie różnią się od SLD, najbliższa pod względem ideowym jest dla nich PO, co oczywiście nie powstrzyma ich przed dzieleniem się władzą z prezydenckim ugrupowaniem. Trudno im sobie wyobrazić sojusz z partią Kaczyńskiego, ale – hej – czego się nie robi dla stołka wiceprezydenta?

Głupio się patrzy na dorosłych ludzi, jak idą z drabiną przez miasto, niosąc z udawanym entuzjazmem maskę, o której istnieniu dowiedzieli się w sobotę.

DOPISEK:
Palikotowcy nie zastanowili się, komu zakrywają twarz maską Guya Fawkesa. Po co zasłaniać Kopernika, który był znacznie większym rewolucjonistą niż twórca nieudanego spisku prochowego? Palikotowcy mogli spokojnie wykorzystać postać patrona Torunia do uświadomienia mieszkańcom, czym w istocie jest ACTA. Bo kontrola nad własnością intelektualną nie jest wcale rzeczą nową. Gdy żył i pracował Kopernik, Kościół miał niemal wyłączność na kopiowanie i dystrybucję książek. Rzym wpisał dzieło Kopernika na indeks, aby zapobiec jego dystrybucji. Pamiętajmy też, że za przekład i egzegezę Biblii karano w tych czasach śmiercią. Palikotowcy, gdyby chwilę pomyśleli, dopiekliby klerowi, przypomnieliby światu Kopernika i ostrzegliby torunian przed ACTA.

3 komentarze:

  1. co do piramidki... to nie balcerowicz...
    http://www.youtube.com/watch?v=p7EzFgYTjIU

    OdpowiedzUsuń
  2. Ileż w tym prawdy...

    OdpowiedzUsuń
  3. jeszcze będziesz przepraszał ... i bił sie w piersi , że nie miałeś pojęcia jacy to wspaniali ludzie ...

    OdpowiedzUsuń