Wszyscy klubowicze kończą weekend z samotnym piwem przed ekranem komputera. Czat na kacu jest zjawiskiem meganudnym: nie ma nic gorszego na świecie niż czytanie źle napisanych tekstów, rozwijających się według oczywistego schematu. Ciężka internetowa pornografia zaś raczej nie rokuje rekreacyjnie z oczywistych powodów.
Oto mój poradnik jak sobie poradzić z kacem przed kompem. Do rozwijania narracji potrzeba kilku piwek. Może być ciekawie, więc z pewnością zastanie Was poranek następnego dnia i kac uderzy z lżejszą siłą kilkanaście godzin później. Zapewne to igranie z fizjologią jest niezbyt zdrowe, ale warto spróbować, aby choć resztę wolnego czasu spędzić jako ssak naczelny.
Na początek warto się trochę pośmiać. Nic ciekawego nie znajdziemy w tym stanie na Joe Monsterze, generalnie na Joe Monsterze nie znajdziemy nic ciekawego - w ogóle, w żadnym stanie. Polski kabaret odpada: zobaczymy garstkę pajaców udających niepełnosprawność umysłową, panów przebranych za panie, panów przebranych za policjantów i dresiarzy i inne niezbyt ciekawe rolplejowe rozwiązania, na które skazuje nas wrażliwość przeciętnego polskiego artysty estradowego.
Jest stand-up. Polski od razu odpada. Najtęższym przekleństwem jest tam „kurwa”, choć język polski zna kilka mocniejszych wyrażeń. Jest typowy polski banalizm i mazowiecka nizina. Koniecznie w YouTube wpiszcie sobie nazwiska: George Carlin, Richard Pryor, Bill Hicks, Dave Chappelle, Chris Rock, Bill Maher.
Richard Pryor:
George Carlin:
Bill Hicks:
Swoją drogą chciałem namówić kilku miejscowych satyryków z pewnej znanej swego czasu kampanii, aby zastanowili się, czy nie zrobić najlepszego stand-upu w Polsce. Zaczęli myśleć o skeczach i pomyślałem, że wyjdzie z tego coś jak rozmowy Halamy o kurze, więc o sprawie błyskawicznie zapomniałem.
Klipy są dość długie, alkohol szybciej kąsa, więc pora odejść na pozycje sentymentalne. Meluzyna, Buka i Pankracek powinni wystarczyć na początek. Lepiej jednak przejść od razu w przestrzenie totalnego obciachu i przypomnieć sobie piosenkę, do której tańczyło się w świetle kolorofonów.
No ale w międzyczasie zdążyło się minąć pewną ostrą granicę – z tego miejsca prościej się upić niż zaleczyć kaca, więc trzeba wejść głębiej w sentymentalizm.
Wrestling. Najcelniejsza metafora Ameryki i wielka pasja mojej podstawówki. Na ringu Dobre walczy ze Złym: Dobre jest szlachetne i nie zna chwiejności, Złe zaś jest chaotyczne i przemyślne. Wszystko jest znakomicie oskryptowane i przećwiczone, nikt nie wypada z kayfabe nawet w realu. Większość bohaterów mojego dzieciństwa zmarło w dziwnych okolicznościach: przedawkowanie narkotyków, środków przeciwbólowych lub sterydów, choroby serca, wątroby i nerek, rak, samobójstwa i morderstwa.
Bokserska encefalopatia, która wybudza w nocy i każe zabić rodzinę. Większość z moich herosów nie dożyła do czterdziestki. Ale czego się nie robi dla dzieci?
Czas na ciężkie porno. Ale spokojnie, nie wrzucę Wam żadnych linków do kamerek z dziewczętami z rozszczepionym kręgosłupem ani do filmu z czarnym Amerykaninem, który bawi się anorektyczną Azjatką, a później nosi ją w walizce.
Jest trochę przemocy. I filmiki, dzięki którym dowiadujesz się, że nerwy optyczne utrzymują mózg na miejscu. Albo viral Nokii, ładna etniczna muzyczka i stada dzikich psów uciekających z kadru:
Moim największym odkryciem, które zwykle kończy kacowe nasiadówki przy komputerze, jest chatroulette.com. Oprócz dziesiątek penisów w wzwodzie, co jest smutną koniecznością w tym serwisie, widziałem osobisty striptiz pijanej w sztok Rosjanki, Nowozelandczyk pokazał mi hakę i uciąłem sobie przyjemną pogawędkę z najaranym Snoop Doggiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz