piątek, 15 marca 2013

Toruński seryjny bohater cz. 1



Kroniki kryminalne są okrutne dla bezdomnych. Nie pamiętają imion, nazwisk, inicjałów. Tylko płeć: mężczyzna. Aby w krótkim komunikacie uniknąć powtórzeń, zamienia się bezdomnego na osobę bez adresu, osobę bez stałego miejsca zamieszkania i włóczęgę, jeśli autor materiału koniecznie chce zacytować oficera prasowego miejscowej komendy.

Kroniki nie podają wieku bezdomnego. Podają okoliczności śmierci: zatrucie alkoholem, wychłodzenie, pęknięta rura z wrzątkiem w osiedlowej ciepłówce, pobicie. Śmierć tak banalna, że nie wiadomo, czy zbędna. Śmierć statystyczna - przeraża tylko, gdy masowa. Śmierć lżejsza, bo masowa. Gdy pojedyncza, zupełnie nieopiniotwórcza.

Gdy widzimy ich w telewizji, jest zima – w inne pory roku ich widok nie zasmuci odbiorców. W przytułkach ubiera się bezdomnych w szarawe sweterki w menelski wzorek. Później pokazuje, jak panowie kurczą się przy filiżance herbaty, którą zawsze trzymają trzęsącymi się dłońmi. Ich śniade twarze znaczą lata zrezygnowanego alkoholizmu, szpecących odmrożeń i długo niegojących się ran.
Potem uwaga kamery kieruje się na pielęgniarzy i kierowników przytułków. Zawsze mówią to samo. Że zima, że ciepło, że mają wystarczająco wiele miejsc, ale niewiele pieniędzy. W sumie bezdomni sami są winni swojej śmierci - wolą zachlać się w zimnie niż zasnąć w cieple. Pielęgniarze rozkładają ręce, bezdomny na ulicy trzyma się butelki albo mości sobie kartonową pościel.

Ten, którego zimnym styczniowym porankiem znalazł spacerowicz z psem na toruńskim Bulwarze Filadelfijskim, mógł wydać się nietypowy. Mężczyzna leżał w Wiśle zaraz pod kruchą warstwą lodu. Jego grube ubrania nabrzmiały od wody, jednak utrzymywały go na powierzchni. Na środku ciężkiego płaszcza wyraźnie odcinał się nóż - jak najbardziej kuchenny, jak najbardziej domny. Kilka godzin wcześniej tam, gdzie zaczynał się ten nóż i ruszał w swoją jednodniową wędrówkę po poniedziałkowej prasie, zaczynała się moja ręka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz