piątek, 21 grudnia 2012

When the music's over, turn out the lights



1.
To się ma zdarzyć w piątek o godz. 10. Zaraz po pierwszym porannym kolegium w Toruniu, zaraz po pierwszej telekonferencji z oddziałami. Według wszelkich znaków na niebie i ziemi, nie uda mi się zredagować sobotniego wydania. Nie napiszę nic o miejskiej wigilii, nie dokończę fotostory o Toruniu w Polskiej Kronice Filmowej, nie przygotuję repertuarów kinowych do 3 stycznia, nie zdążę przekazać toruńskiej publiczności, że „Caissę” można oglądać za darmo w sieci.

2.
Masowej śmierci nie ma się co obawiać. Nie pozostawi się nikogo w żałobie. Ludzi nie żałuję specjalnie – szkoda tylko, że zginie jedyna planeta z czekoladą, frytkami, pizzą, Battlefield 3 i serią Falloutów.

3.
Rozdzwoniły się spiże, nabrzmiały trąby. Bóg wcisnął default i wszystko wróciło do swoich domyślnych postaci. Pan, jak wcześniej oddzielił od siebie kształty, tak teraz zamalował je równymi, apokaliptycznymi pociągnięciami pędzla.

- Powstańcie z martwych. Pójdźcie pod sąd - oznajmili aniołowie.

Oto Bóg powołał ludzkość przed swoje oblicze. Jego światło było bezlitosne i uwyraźniało każdą niedoskonałość. Wszyscy czuli się w nim nadzy. Wielu dojrzało i trzeba było obrać ich ze skóry. Jak było na początku, przypominali przedmioty palone w czerwonej glinie. Aniołowie przemieniali krew w rdzę, wysuszali szpik. Każde poruszenie napinało ciała w strunę bólu.

Dlatego ludzie od razu przyznawali się, że pomyśleli o krzyżu lewą ręką, gryźli hostię, zaufali wilgotnym cieniom podbrzuszy. Że uważali grzech pierworodny za wadę genetyczną, której można zapobiec dzięki odpowiedniej diecie w pierwszym trymestrze ciąży. Nawet stwierdzenie: „To napięcie powierzchniowe uniosło kroki Chrystusa” w opinii aniołów zasługiwało na męki. Święte zastępy wierzyły, że mowa węża jest cicha jak myśl i że w krzyku ukrywa się prawdziwy głos ludzkości. Łaskawiej patrzyły tylko na tych, którzy za życia skarżyli się na bliźnich, obiecując im: „Jesteś u Pana”.

Bóg już siódmego dnia po stworzeniu świata rozmyślał, jak rozliczyć człowieka z win i zasług. Nie mógł przecież sprawić, żeby przedłużające się procedury zamieniły sąd w piekło. W czasie wielkich klęsk i rzezi, odwrotów i przegrupowań sprawdzał zatem i udoskonalał swój system.

I teraz dłonią siną od ciężkich pierścieni wydawał wyroki:- Ty do piekła. Ty do nieba. Ty poczekasz.

Nad zmartwychwstałymi na wieki wieków zasklepiły się ziemia, niebo i czas, który w zaświatach nie biegnie w niepowrotnej linii, a zatacza się w ucieczkach i powrotach.

4.
Na szczęście torunianie nie doczekają sylwestra. Program tworzy didżej, mc, dziennikarz muzyczny, bloger kulinarny. Nie ma po co żyć.

5.
Jeśli jakimś cudem to przetrwa, to o wielkim pechu muszą mówić wszyscy przedstawicieli agencji PR, którzy co roku wysyłają mi życzenia. Moja skrzynka jest dla nich Doliną Jozafata – zebrali się tam wszyscy, aby spocząć na wieczność w folderze poczty blokowanej.

6.



Sny powinny być nieco chore. Nie ma nic gorszego niż normalne sny. Gdy całymi płatami schodzi ci skóra, wypadają zęby, a dogasające radio podaje wiadomość o Bydgoszczy zamienionej w radioaktywny obłok pary, wiesz, że śnisz. Gorzej, gdy miewasz sny korporacyjne. Że podczepiłeś related do tekstu, osadziłeś embedy, poprawiłeś godzinę dyżuru, dopilnowałeś, czy dobrze skrócili ci zajawki. Budzisz się i zaczynasz siebie przekonywać, że tak w istocie się stało.

7.
Hecer wygrał z prezydentem. Victory begins at home.

8.
Innego końca świata nie będzie.

2 komentarze: