poniedziałek, 27 czerwca 2011

Have no fear, party people are here

Smutno mi bez Piwnicy Pod Aniołem, smutno mi bez Teatru Wiczy, smutno mi bez gotyckich podziemi Ratusza, które chętnie niegdyś zamieszkiwałem. Nie sądzę, żeby cokolwiek było w stanie zastąpić te miejsca – nigdy nie miały sobie równych.

Pamiętam nawet charakterystyczne ich zapachy i muzykę. Pochylone nisko na stolikami twarze w Piwnicy Pod Aniołem i Tarwater, ledwie sączące się z głośników; chłodne światło w CWC i „Heroes” Davida Bowie na monitorach pod sufitem, choć częściej leciały tam Partia, Jamal i Mano Negra.



Oba miejsca wykończyła ekonomia. Nie uderzyła w nie niewidzialna ręka rynku, ani system bankowy zmęczony kredytami subprime. Zabił je wysoki czynsz. Teatr musiał płacić Muzeum Okręgowemu ponad 3 tys. zł miesięcznie, a Piwnica coś około 21 tys. zł. Potężne pieniądze. Obie prywatne inicjatywy miały problemy ze spłatami – największe dotknęły najemców Piwnicy, którzy zalegali muzealnikom aż 120 tys. zł. Muzeum postanowiło zadbać o publiczne mienie, więc przedsiębiorcy stracili swoje lokale.

Teatr Wiczy nie działa w Ratuszu Staromiejskim od 30 kwietnia 2009 roku – nikt od tamtej pory nie wynajął tych pomieszczeń na cele gastronomiczne. Minęło 26 miesięcy, więc MOT nie zarobiło 78 tys. zł. Piwnica Pod Aniołem przestała istnieć pod koniec września 2009. Miejska placówka straciła na tej operacji tyle, ile wynosiło zadłużenie niedawnego najemcy piwnicy ratuszowej. Na pewno coś w okolicach 120 tys. zł, jeśli zachowamy dawne stawki.

To, że czynsz był horrendalnie wysoki, przekonuje przetarg na lokal po Piwnicy Pod Aniołem. Pierwszy konkurs nie przyniósł żadnego rezultatu, więc MOT zeszło nieco z tonu i zaproponowało stawkę, którą z ulgą przyjęło środowisko gastronomiczne.

W końcu w przetargu muzeum wyłoniło nowego najemcę. Dyrektor Marek Rubnikowicz nie mówił o sumach i konkretach, bo szkoda czasu na małostki:

Postawiliśmy na solidnego toruńskiego przedsiębiorcę, który dobrze zna lokalny rynek i ma duże doświadczenie w branży. Przedstawiony mi program artystyczny będzie w pewnym sensie kontynuacją działalności Piwnicy Pod Aniołem

Toruński przedsiębiorca wycofał się z umowy. Ale na szczęście pojawił się ratunek. Lokal przejęło firma Witolda Langi z Brzozia, które kieruje siecią dyskotek i barów noszących nieskromne nazwy: Arena, Viva i Ibiza, co mniej więcej daje jakieś tam pojęcie na temat profilu artystycznego i klienteli.

Lokal w Ratuszu jest nadal zamknięty, ale nowy najemca Anioła nie próżnuje - zorganizował imprezę Arena Summer Dance, która odbyła się w zeszłą środę na stadionie żużlowym.

Miało być tak zajebiście, że słynna i świetna Paulla występowała w charakterze przedskoczka przed takimi bonzami sceny house jak Robert M i Kalwi & Remi. W programie pojawił się jeszcze Stachursky i Boys, a całość zamierzali poprowadzić Krzysztof Ibisz i Paweł Pawelec.

Miała to być „największa plenerowa impreza 2011 roku”, przy której zapewne chowają się zabawy dla brudasów w typie Open'era i Woodstocku. Nawet sama Paulla zadzwoniła do autorów spotu reklamowego:



No ale nad Toruniem przeszła nawałnica, uszkodziła sprzęt, wielka celebracja lata i miłości zamieniła się w zadymkę ochroniarzy ze zniecierpliwioną publicznością:



Oglądając to wideo, zauważyłem, jak wspaniałe potrafią być kobiety i jak beznadziejni bywają faceci. Zwróćcie uwagę na to, jak zapalczywie broni swojego kolegę dziewczyna w szarym sweterku z czarnym paskiem (początek filmu, lewy dolny róg). Inny kolega – 0:46 - bawi się w najlepsze w swoim malutkim, ciepłym i pluszowym świecie, gdzie Paulla dyktuje mu sny. Kolega z 1:21 w zapalczywym gniewie wznosi jakieś nienawistne hasła - bez koszulki, bo tak lepiej dotrze ze swoim komunikatem. Koledzy z 1:46 są groźni, domagają się dance i nie przepuszczą nikomu – ochronie wyjątkowo się upiekło, od awanturników dzieli ją zapewne sektor. Kolega z 1:55 pokazał reflektorowi, gdzie raki zimują, przetrzepał nieźle mu skórę, ale show skradł mu inny dżentelmen, który zaapelował do swego złego mzimu, aby przywołał kilka drzewców na odwet. Kolega z 1:55 powrócił więc na miejsce akcji i dla pewności zastosował kolejny gest korygujący wobec lampki. Niech wie, gdzie jej miejsce. Kolega w szarym – 2:49 – zaprezentował się jako sprawny fizjologicznie samiec, ewidentnie prosi się.

Co to ma wszystko do Piwnicy Pod Aniołem i Teatru Wiczy? Nic. Dyrektor MOT w Pomorskiej uspokaja:

Firma Witolda Langi prowadzi sieć ok. 20 klubów muzycznych. Jest to działalność adresowana głównie do młodzieży oraz studentów. Podobną linię programową proponowała sieć klubów Carpe Diem, ale to Witold Langa zadeklarował, że przeprowadzi szereg prac remontowych niezbędnych do prowadzenia klubu.

W nowym lokalu będzie kulturalnie i młodzieżowo: nikt nie przyłoży reflektorowi, panowie gołą klatę pokażą na Piana Party, a jedyne bluzgi, jakie usłyszymy, to będzie refren „Killing in the Name of” RATM.

I znów zagości tam szemrana alternatywa w podejrzanym składzie: Wolniewicz (trąbka), Majewski (perkusja), Gałek (elektronika), Cebo (wokal).



Nie wiem jak wy, ale jestem głęboko przekonany, że to młode i niecierpliwe miasto Toruń zasługuje na klub muzyczny z prawdziwego zdarzenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz