piątek, 2 marca 2012

Syndrom sztokholmski



Z początku mogłeś sobie na wiele pozwolić. Myślałeś, że panowie docenią niezależne i krytyczne myślenie, że właśnie dlatego tu się znalazłeś, że byłeś inny, wyróżniałeś się. I z początku tak właśnie było – panowie stawiali ciebie za wzór dla innych członków systemu. Miałeś przestrzeń do działania, mogłeś snuć śmiałe plany i realizować nowe pomysły. Nie było żadnych granic. Byłeś samodzielny w złym systemie – bez jakichkolwiek licencji i warunków. Panowie motywowali cię ciepłym słowem i zachęcali do wytężonej pracy. Drobny błędów nie dostrzegali, błędy zasadnicze zwalali na karb świeżości i niemal młodzieńczego zaangażowania.

Poczułeś się na tyle silny, że chciałeś zaznaczyć swoją pojedynczość w systemie, chciałeś otworzyć go na inne systemy. Żyłeś urojeniami, co w krótki i bolesny sposób panowie ci udowodnili. Twoja twarz przypominała twarze z podręcznika psychologii – przechodził przez nią lekki uśmieszek upokorzenia, który nie chciał się zastąpić żadnym grymasem. Wszystko w twoim ciele wydawało się bez sensu – słowa zamieniały się w zbędne sylaby, gesty należały do kogoś obcego.

Pamiętasz „Wygnanie z raju” Masaccia? Krwawy toruński anioł wskazał ci niegościnne i jałowe ziemie, na których będziesz żył w bólu. Ocalałeś w systemie, ale zasady się zmieniły. Najpierw się brzydziłeś panami, próbowałeś się buntować, nadludzkim wysiłkiem woli walczyłeś o siebie. Przegrałeś. Duma nie pozwoliła ci zrezygnować i odejść. Choć „duma” w tym wypadku to chyba nie jest najlepsze słowo.

Później zacząłeś rozumieć panów. Zacząłeś patrzeć na siebie ich oczami. To, co zrobiłeś, było rzeczywiście złe i spotkała ciebie zasłużona kara. Na miejscu panów postąpiłbyś podobnie, na miejscu panów wyznaczyłbyś sobie dotkliwszą karę.

I teraz gdy powiedzą coś od siebie, gdy zażartują albo krzepiąco poklepią cię po ramieniu, oczy delikatnie zachodzą ci mgłą. A gdy złość panów dotyka kogoś w twoim otoczeniu, modlisz się, aby nigdy mu tego nie zapomniano, aby przyszła złość z przyzwyczajenia skupiała się na nim. Nie stać ciebie na najmniejszy odruch współczucia, jest tylko radość z czyjejś porażki.

Aż wreszcie zauważyłeś, że to była tylko próba. Panowie wyciągnęli dłoń, abyś do nich dołączył, do creme de la creme panów, do ich świętego oficjum, do najbardziej ciasnego kręgu. Zapomniałeś o dawnych upokorzeniach i wątpliwościach, które w nocy wyrywały ciebie ze snu. Jeszcze do nich nie należysz, na razie im asystujesz, ale kiedyś pogardliwym wzrokiem pana spojrzysz na człowieka, którego twarz zakryje maska ze wstydu i paniki.

1 komentarz:

  1. chciałabym mieć kiedyś do powiedzenia tyle, co Pan. Na razie tylko mogę, wydukać pański tekst na konkursie recytatorskim. Bajka - Bajkał.

    OdpowiedzUsuń