poniedziałek, 26 września 2011

Ostatni raz o kandydatach



Strony internetowe kandydatów do Sejmu z mojego okręgu są tak nudne, że nie mogłem się zmobilizować do odwiedzenia tego bloga. Postanowiłem jednak dokończyć pisanie politycznego cyklu, w którym dworowałem i bydliłem sobie z Platformy, SLD i ludzi Palikota.

Wniosek z tych moich wojaży jest na razie jeden: panowie i panowie nie wiedzą, co to internety, nie lubią w ten sposób kontaktować się z elektoratem, wolą powisieć sobie na przypadkowych słupach, gdzie wkurzony wyborca może im dorysować frywolną część ciała na czole. Internet to zupełnie nowy obieg życia społecznego, za którym nie nadążają nawet członkowie młodzieżówek modnych liberalnych partii. Wszyscy wbijają się w nudny garnitur, swoje posty ubierają w urzędnicze zgrzyty i szelesty, silą się na luz. I przede wszystkim okrutnie nudzą.

Amarantowi zwyciężą na 7 proc.
Iwona Marszałek, numer jeden na liście PJN, na Facebooku lubi kwestionariusze i kwizy np. „Ile procent uzyska PJN w zbliżających się wyborach parlamentarnych?”. Jeszcze kilkanaście dni wcześniej odpowiedziała, że 9,99 proc., niedawno jej optymizm mocno opadł i swojej partii daje jedynie 7 proc. Mimo to jedna jej znajomych krzyczy: „Amarantowi zwyciężą!!!” Klimat na jej FB robią też fani, którzy błyszczą myślą prawicową: „A wieczornych wiadomościach (Fakty i Wiadomości) - ani słowa o tym, że nawet niektórzy z PO nie chcą szybko rozpuścić RP w EU”. Kandydatka ma niezwykle irytującą witrynę internetową – na stronie głównej automatycznie odpala się filmik zachwalający jej przymioty jako doświadczonej pedagożki i oznajmia uroczyście, że jedynka PJN „od 30 lat związana jest z oświatom”. Nie wiem, czego uczyła Iwona Marszałek, ale nowoczesna dydaktyka uczula, aby na tablicy nie było błędów. Zapewne nie jest filolożką, bo by wiedziała, że zanika dziś cecha dystynktywna polszczyzny - nosówki w wygłosie.

Rymy niebanalne z PSL-u
PSL nigdy nie budziło mojego zaufania. Partia należy do najbogatszych grup politycznych w kraju, nigdy nie miała dużego mandatu społecznego i mimo tego kilka razy sprawowała władzę. To bycie języczkiem w politycznej wadze kończy się tym, że to partia programowo pozbawiona programu.

Jeśli chodzi o obecność w internecie, z listy PSL-u na uwagę zasługuje jedynie Piotr Petrykowski. Odnoszę wrażenie, że prodziekan wydziału pedagogicznego, który zapewne bohatersko polegnie w walce o mandaty, lubi Facebooka. Nie ogranicza się do wklejania kolejnych fotek z partyjnymi nudziarzami, nie chwali się kolejnymi wzorami ultranudnych plakatów, a usiłuje dyskutować. Mówi głównie o szkolnictwie wyższym, pozwala sobie na krytykę systemu, który go żywi. Pisze nawet coś w rodzaju haiku: „Polska szkoła / pod rządami Minister Hall / jest jak survival”.

Maria dał to kwiaty dla Marzenna
Podejrzewam, że wszyscy czekali, aż zajmę się PiS-em. Nie mam niestety nic śmiesznego do powiedzenia na ten temat. Kandydaci z partii Jarosława Kaczyńskiego nie ufają żydowskim wynalazkom i generalnie stronią od Facebooka. Są wyjątki.

„Czy Marzenna Drab ma ładne oczy?” - pyta spammer na koncie kandydatki do Sejmu z listy PiS. Jeśli posłanka kliknęła w link, jej dane osoby pofrunęły gdzieś na Karaiby. Pani Drab nie sprząta tablicy z wiadomości typu: „Maria dał to Kwiaty dla Marzenna. Daj Prezencik!!”

Tablicy w czystości nie utrzymuje też Zbigniew Girzyński – zdecydowanie najbardziej aktywny w internecie toruński polityk. Ktoś mu wkleił reklamówkę jakiegoś niu-ejdżowego mambo dżambo: „Uzdrawiający powiew ze wschodu nadchodzi. Poddaj się jego leczniczej sile. Czy słyszałeś o przypadkach, gdy człowiek nieuleczalnie chory nagle wprawiał w szok lekarzy i z niewyjaśnionych przyczyn niespodziewanie dochodził do zdrowia?” Na miejscu posła pognałbym kociowierców ze swojego profilu, ażby podkulili pod siebie ogon jak licho. Ale i tak Zbigniew Girzyński to lokalny heros internetu – wkrótce odezwą się do niego żydzi z Facebooka, aby założył stronkę fanowską, bo jego osobisty profil dobija do pięciu tysięcy znajomych. Uczulam na wszelki wypadek, żeby znów nie było skandalu w prawicowej blogosferze, że Tusk cenzuruje internety.

Ogniska dogasa blask



Jan Krzysztof Ardanowski, walczący o mandat z pierwszego miejsca na liście PiS, nie ma profilu na Facebooku, ale może się pochwalić witryną internetową http://www.ardanowski.info/

Najciekawszym elementem strony jest śpiewnik piosenek ogniskowych: od patriotycznych, po popularne polskie przeboje. Ardanowski wysłał mi w tym momencie sygnał wyraźniejszy od jakiegokolwiek politycznego CV: jeśli ma śpiewnik, to śpiewa i gra na gitarze, jeśli gra i śpiewa, lubi towarzystwo i zabawę przy żywej muzyce i literaturze. Po przejrzeniu profili i stron tych wszystkich działaczy PO, SLD i Ruchu Palikota, którzy stawiają na wystudiowany luz i dyktaturę fajności, myślałem, że na pewno nic miłego mnie nie spotka z prawej strony lokalnej sceny politycznej. No i tu mile się zaskoczyłem.

Polecam Wam ściągnięcie sobie tego śpiewnika w pdfie. Jest tam też „Gdybyś kochał, hej”.

End credits
Ludzie bardzo często skarżą się na jakość klasy politycznej. Politycy to ani creme de la creme, ani zakały społeczeństwa. Są tacy jak my. I jeśli nam brakuje wyobraźni, solidarności i mądrości, takich też będziemy mieli polityków.



9 października oddam głos nieważny. Nie mam zamiaru głosować przeciwko, chcę głosować za.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz