czwartek, 28 kwietnia 2011

Polskie porno, gonzo i inne przypadki z dziedziny dermatologii

Gdy specjaliści zastanawiali się, czy Blu Ray pokona format HD DVD, przede wszystkim zarzucali użytkowników danymi technicznymi: który system pozwala na zapis większej ilości informacji, który jest tańszy w produkcji i eksploatacji. Nie wiedzieli, że o zwycięstwie formatu zapisu zadecyduje porno. I porno przemówiło: HD DVD przepadło bez śladu, a w domach rozgościły się odtwarzacze Blu Ray.

Pornografię czekają jednak trudne chwile, bo największym sprawdzianem dla większości produkcji jest upowszechnienie się HD. Wysoka rozdzielczość to bezlitosna żyleta, na ekranie widać: blizny po cesarkach, wyciętych wyrostkach, operacji powiększania piersi, korekcji warg, nosa, uszu; zęby - każdy w innym kolorze; miejsca, gdzie filmowy makijaż się lekko przetarł; niewydepilowane bikini, znamiona w kształcie muchy, źle wywabiony tatuaż; śmieszne pojedyncze włoski wokół sutków; siniak na skórze, jakby ktoś położył niezgrabnie plamę na płótnie.

Jeśli ktoś chce zobaczyć, czy najwięcej witaminy mają rzeczywiście polskie dziewczyny, powinien zobaczyć krajową produkcję porno w HD. Widziałem jedynie fragment, ale nadal go nie mogę z siebie wypędzić.

W przyzwoitej wypożyczalni tego rodzaju dzieła znalazłyby się na półce z horrorami albo filmami edukacyjnymi. Panie epatują rozmaitymi defektami dermatologicznymi, na które lekarstwo zna współczesna medycyna, ale które przez zaniedbanie nadają się jako apendyks do przedwojennych „Ksiąg podejrzeń oraz rozpoznanych chorób”. Ciała aktorek w HD wyglądają, jakby zaczął się rozkład, jakby zaraz miały się rozszczelnić i wystrzałem gnilnych soków zepsuć i tak już złe ujęcie. Maskowanie tej katastrofy przynosi jeszcze gorsze efekty – umalowane aktorki wyglądają jak zapuszczone drag queens, które stoją w dzielnicy portowej i zaczepiają pijanych, krzycząc: „Hej marynarzu, zabawimy się!?” Nasze panie mogłyby być ambasadorkami najlepszych na świecie chirurgów korekcyjnych.

Panowie wyglądają jeszcze gorzej. Gdy zawodowy aktor teatralny gra ciałem, raczej stara się w nie inwestować. Aktor z pornola krajowej produkcji albo ma widoczną nadwagę, albo jest tak przeraźliwie chudy, że niespecjalnie radzi sobie z nieskomplikowaną łóżkową choreografią. Do tego dochodzi jeszcze nadmierne owłosienie, megapotliwość i przypadkowa opalenizna. I jakoś tak smutno się robi i niewyraźnie, kiedy widać, że tego pana tak peszy obecność kamery, że nie może sprostać swojej trudnej roli.

Najgorsze efekty polska branża osiąga, kiedy usiłuje kopiować rozwiązania stylistyczne z Zachodu, jak na przykład „gonzo”. W ogólnym skrócie ten gatunek polega na tym, że bohater jest zarazem operatorem kamery, który znalazł się w samym środku akcji. W polskim wydaniu wygląda to przeokropnie. Naszym panom nie specjalnie udaje się zapanować nad dwoma sprzętami naraz. I o ile co wprawniejsi Amerykanie potrafią nakręcić całą scenkę bez wyłączania kamery, nasi skupiają się na patrzeniu w wyświetlacz i co chwila sprzęt wyłączają.

W porno obowiązuje swego rodzaju idiom językowy, nie da się go przenieść na język polski. No bo jak wytłumaczyć klasyczny tekst z niemieckiego pormola z pielęgniarką i lekarzem: „Ach Herr Doktor, ist das eine Thermometer”? Na szczęście nasze aktorki na ogół są nieme i sprawiają wrażenie znudzonych.

Nie będę zamieszczał tutaj linków do polskich pornoli, ale można sobie wyobrazić, jak nasz reżyser przerobiłby fragment tego oto dzieła:



Jak wiadomo, ostateczną miarą komercyjnego sukcesu filmu jest to, czy doczekał się własnej interpretacji porno, którą dostrzeżemy w takich tytułach jak: „Honey, I Shrunk Your Clit”, „Batman in Robin”, „Boldfinger”, „Riding Miss Daisy”, „The Pelican Queif”, „Dark Invader”, „Pump Friction”. Czy doczekamy się odpowiedzi polskiego porno na rodzimą kinematografię? Raczej nie. Nasza branża porno tkwi w jakimś tanim getcie dla kompulsywnych onanistów, którzy zupełnie nie widzą, jak poruszać się po internecie, aby znaleźć coś wartego uwagi.

Polskie porno jest jak stary natrętny znajomy, który błyska w uśmiechu złotym zębem i stuka znacząco drewnianą nogą, gdzie próbuje się go wyprosić z domu. Naszych filmów xxx nie da się łatwo wyprosić z głowy.

3 komentarze:

  1. W kraju, w którym aborcja jest nielegalna a środki antykoncepcyjne drogie w sapaczach grają aktorki, które na planie podczas wykonywania owej choreografii myślą: "tylko rób tak żeby nie było dziecka". A bohater patrzy w przerażone oczy i marzy o Terze Patrick. hhehe. Świetny tekst napisałeś.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja to przeczuwałam. Instynktownie bałam sie polskich pornoli. Teraz boję się świadomie. Dziękuję

    OdpowiedzUsuń