poniedziałek, 14 lutego 2011
Tako rzecze małpa Zaratustry
Wyjedź jak Michał Jacaszek, jeśli chcesz, żeby twoja najnowsza płyta miała premierę na Berlinale. Wyjedź jak Miłka Malzahn, jeśli chcesz na stałe wpisać się w krąg najciekawszych polskich literatów. Wyjedź jak Dawid Marcinkowski, jeśli twój talent jest zbyt wielki dla tego miasta. Wyjedź jak Jacek Kościuszko, jeśli twoje miasto może ci zaproponować tylko zajęcia ze studentami. Wyjedź jak Monika Weychert-Waluszko, jeśli chcesz, aby jedynie boleśnie wspominać toruńską ignorancję dla pasji i profesjonalizmu. Wyjedź jak Joanka Zielińska, jeśli wstydzisz się, a jest to wstyd za kogoś innego. Wyjedź jak Michał Tabaczyński, jeśli twój doktorat przerasta możliwości toruńskiej polonistyki. Wyjedź jak Mariusz Gajkowski, jeśli w tym mieście nie ma miejsca na obiegi krytyczne niezależne od komercyjnych mediów. Wyjedź jak Jacek Żebrowski, jeśli niczym nie zatrzymasz wyniszczającej nudy. Wyjedź jak Jarosław Jaworski, jeśli nie chcesz pracować zaledwie poprawnie, żeby ciebie tylko nie wyrzucili z pracy. Wyjedź jak Wicza, jeśli masz dość tarłowiska nienawiści. Wyjedź jak Waldemar Ślefarski, jeśli myślisz, że nie wyżywisz tutaj rodziny. Wyjedź jak Cezary Dobies, jeśli wiesz, że życie w tym mieście wiąże się z upokarzającymi kompromisami.
Wyjedź, jeśli wszystko jest skończone, jeśli nie ma nadziei. Wyjedź, jeśli krew zepsuta płynie pod miastem, jeśli gnilna i pienna krew bagniska tańczy w tobie. Wyjedź, jeśli to miasto wyschłych kości. Wyjedź, jeśli myślisz, że lepiej nie będzie. Wyjedź i nie odwracaj się. Wyjedź, nikt nie woła.
Lecz teraz śpij. Niech ci się śni bezawaryjna fontanna, Szeroka bez Biedronki, most piękniejszy niż estakady autostradowe LA. Niech ci się śnią niemieccy turyści mnący publicznie foldery reklamowe Florencji, lojalni artyści na każde zawołanie i na umowę o dzieło, studenci UMK utrzymujący ze stypendiów naukowych całą miejską garmażerię, psy, które nie srają, koty, które się nie rozmnażają. Niech ci się śni warkot silników kosiarek na Motoarenie o poranku - jak na Wimbledonie. Śpij.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
co za ponura wyliczanka...
OdpowiedzUsuń...na kogo wypadnie, na tego bęc.
Piękne i prawdziwe. To nie żadna wyliczanka, a świadome decyzje poszczególnych osób, które wyemigrowały.
OdpowiedzUsuńA autor tu ciągle mieszka...
OdpowiedzUsuńTekst jest o osobach, które wyjechały, oraz o tych, którzy wyjadą prędzej czy później. Ja akurat jeszcze siedzę w tym szmako-skansenie toruńskim, ale pracuję w zasadzie poza Toruniem.
OdpowiedzUsuńPrawie wszystkie te osoby znam osobiście, odwiedzałem niektóre w ich nowych miejscach zamieszkania, z większością współpracowałem lub współpracuję nadal. Wielu z tych osób dużo zawdzięczam i zapewne vice versa. Mogę poręczyć, że - dużo upokorzenia i rozczarowań doznały te osoby w Toruniu, w szczególności w kontakcie z władzami miasta. Jestem tutaj i patrzę ze smutkiem co robią lojalni artyści na każde zawołanie i na umowę o dzieło.
OdpowiedzUsuńGrzegorz,
OdpowiedzUsuńCzas przemyka nam przez palce i ...
na to jest jeden ratunek: do przodu, do przodu, i to nie nogami, a głową. Toruń to piękne miasto i super klimat, do włóczęgi, do rozmów, do tworzenia. Jak powiedział Edelman "Każda władza lubi mieć niewolniczy naród". To mocne stwierdzenie jest aż nadto i nie czuję się uprawniony do niego (szczególnie, że kontekst był inny). Uważam, że każda władza deprawuje ale też każda władza ma to do siebie, że przemija. I to trzeba mieć w pamięci, kiedy to nasze pokolenia będą ją sprawować. Już dziś mamy wpływ, jeszcze nie tak duży jak obecna koteria władzy ale jesteśmy słyszalni. A to co nas umacnia, to nasza praca i jej efekty. Obawiam się, że marazm, którego opis zieje z Twojego wpisu, dyktuje też ogólna pierdołowatość nas wszystkich. Nazbyt często mylimy zlew z sedesem. Precyzując: bardziej nam się wydaje, że to co robimy coś znaczy, kiedy tak właściwie nie znaczy nic. Teraz jeszcze jeden cytat, który znasz bo jesteś jego autorem. Przepraszam, że może trochę go przekręcę ale brzmienie jest takie jak utkwiło mi w głowie i gra tam jak dzwon, który często bije na alarm. jeden z bohaterów Instantu mówi: "Jesteś wybitnym artystą tylko w gronie przyjaciół i najbliższej rodziny". I nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie nazbyt często stawiany znak równości między rodzina=świat, przyjaciele=wszyscy. Jednak nasza próżność często bierze górę i stawia na swoim. Buduje perspektywę, że trzy ulice to cały świat. Jeżeli jesteśmy zdolni, jeżeli tak naprawdę mamy coś do powiedzenia, to przestaniemy widzieć w sobie wrogów. Tak, chcę w to wierzyć, mam na to dowody, i niech nikt i nic mi tego nie odbiera. Już nigdy więcej. To co mnie dopadło i moich najbliższych to, niewiedza. Że można w życiu społecznym zamienić zazdrość w nienawiść. Że można, dla zaspokojenia swojej własnej próżności, nienawiść nazwać prawdą, swoją racją. To co było bardzo bolesne, to że ci ludzie sądzili podług siebie samych. Kiedy pisali, że tylko po czyichś plecach, że kradnę, że jestem spalony (czy wypalony), to mówili o sobie samych. Że to oni w podobnej konfiguracji właśnie postąpiliby w ten sposób. Nie potrafię tego inaczej sobie wytłumaczyć. Nie mieściło się w tych niektórych głowach, że można żyć z pasją i zachować reguły społeczne i moralne. Moja nauka z tego czasu dotyczy właśnie tej "swojej racji". Właśnie na to trzeba uważać, żeby swoja racja nie stała się jedyną racją. Dziś niektórzy zdobyli się na słowo: przepraszam, nieliczni ale to było istotne z perspektywy naszych relacji. Tak jak im, tak pozostałym mogę powiedzieć jedno: bolało, boli ale nie mam pretensji. Z jednego powodu, nie mam na to czasu. Dziś jak mamroczące cienie odpływają jako epizod w moim i moich bliskich życiu. Byliśmy z nimi przez miesiąc, dwa, może nawet kilka lat. Oni muszą być sam na sam z sobą 24 godziny na dobę. Oczywiście, że wkurwia fakt, że też byliśmy dla nich. Myśląc, że to jedna toruńska rodzina. A co do pryncypiów to, walczymy- wywalczymy- nie spieprzmy tego! Dzięki Grzegorz za pamięć, nawet nie wiesz jak jest to ważne.
Wzruszający i wkurzający tekst, łezka się w oku kręci i znów tak bardzo szkoda, tak bardzo żal...
OdpowiedzUsuńPiękna dopowiedź Wiczy, ale na taką można sobie pozwolić z pewnego dystansu, gdy emocje już można sobie podarować, albo sensownie nimi "zarządzać".
Niedawno w odniesieniu do innej sfery i z innej strony barykady głos rozczarowania podniósł Lech Witkowski:
http://torun.gazeta.pl/torun/1,48723,9018229,Prof__Witkowski__Torun___miasto_typowych_iluzji.html
Poza ludźmi z tego miasta wyprowadzają się budynki:
http://www.nowosci.com.pl/look/nowosci/article.tpl?IdLanguage=17&IdPublication=6&NrIssue=1574&NrSection=1&NrArticle=188647
Wicza pisze, że "Toruń to piękne miasto i super klimat, do włóczęgi, do rozmów, do tworzenia". Dlaczego tylko na chwilę, dlaczego przejściowo i z końcowym rozczarowaniem? Dlaczego w tym pięknym mieście z super klimatem nie można się włóczyć, rozmawiać i tworzyć bez końca?
(rafał kleśta-nawrocki)
Powinniśmy podporządkowywać się zwierzchnim władzom, słuchać ich i okazywać gotowość do wszelkiego dobrego czynu: nikogo nie lżyć, unikać sporów, odznaczać się uprzejmością, okazywać każdemu człowiekowi wszelką łagodność (...)
OdpowiedzUsuńzostaje!!!!!!!
OdpowiedzUsuńTo miasto zbyt mocno udowadnia Ci, że zbyt mało wiesz, zbyt mało umiesz, że gdzie indziej będziesz zbyteczny. Dlatego nie wyjeżdżasz.To miasto karleje. Jeszcze walczę, jeszcze chce wierzyć, jeszcze nie chce emigrować. Ale sił coraz mniej i może trzeba będzie podzielić los "wypędzonych", z całą konsekwencją strachu i niepewności.
OdpowiedzUsuń"Dlaczego tylko na chwilę, dlaczego przejściowo i z końcowym rozczarowaniem?"
OdpowiedzUsuń- właśnie...
Do listy dodałbym jeszcze Wojtka z Piwnicy której nie ma ;(
OdpowiedzUsuń