wtorek, 22 lutego 2011

Druga fala szwedzkiej sceny dance

Tym razem nie będzie smętów, sentymentów, knajackiego intelektualizmu, grandtoruńskich i wszechtoruńskich list nieobecności, choć zapewne wielokrotnie do tych wątków, stylistyk, zaśpiewów i przypraw będę wracał. Wybrałem sobie cztery toruńskie zjawiska muzyczne, które mnie autentycznie zachwyciły w zeszłym roku. Luty jest fatalnym miesiącem na podsumowania. Cóż, miałem laga.
The Arouser
Niech Was nie przeraża nazwa tego zespołu, pożyczona zapewne od popularnych prążkowanych kondomów Dureksa, godna megaobciachowego didżeja z drugiej fali szwedzkiego house. The Arouser założyli gitarzyści Patryk Lewandowski i Mateusz Bracha. Chłopaki pochodzą z Iławy – pierwszy z nich studiuje na toruńskiej polonistyce, drugi jest teraz w Warszawie. Gdy spotykają się, broją. W ich utworach dzieje się tak wiele, że po trzech minutach ma się wrażenie, że słucha się tego już od pół godziny. To bardzo narracyjne i ilustracyjne akustyczne granie, które zainteresuje z pewnością wszystkich miłośników muzyki filmowej. Coś jak „In the house, In a heartbeat” Johna Murphy'ego. Smaczku ich muzyce dodaje to, że powstaje w zaimprowizowanym studiu nagraniowym, składającym się z przyzwoitej karty dźwiękowej i podłego peceta. To było bez wątpienia największe moje odkrycie muzyczne zeszłego roku.

Every Day Lincz
Projekt multiwokalisty Tomasza Cebo i Łukasza Milewskiego, speca od elektroniki i perkusisty. Panów dzielnie wspiera wizualami Dagmara Pochyła. Every Day Lincz cały czas się rozwija i tak naprawdę nie wiadomo, w jakim kierunku ich rozwój prowadzi. Zaczynali od łączenia syntetycznej perkusji z wokalem podrasowanym efektami z Chaos Pada. Później Cebo dokupił trochę sprzętu i zabawa zaczęła się na nowo – jest teraz znacznie więcej beatboksu niż liryki. Bardzo dobrze wypadają na scenie. Cebo wystąpi w marcu w „Must Be The Music”, polsatowskiej mutacji X-Factor. Przeszedł pomyślnie eliminacje. Może liczyć niezawodnie na mojego smsa za 1,23 zł.

Jesień
Jesień założyli Michał Supcziński (bas), Szymon Szwarc (gitara) i Maciej Karmiński (perkusja). Czyli dwóch poetów i muzyk. Na szczęście panowie dali sobie spokój z epatowaniem publiki polonistyką i nie śpiewają. Jesień dała może kilka koncertów, ale zaskarbiła sobie sympatię kilku dość wpływowych słuchaczy. Chłopaki bardzo chcą grać noise, wychodzi im yass w rodzaju Arhythmic Perfection, tyle że bez instrumentów kojarzących się z jazzem. Na ich miejscu odpuściłbym sobie wszelkie rockowe i postrockowe tytulatury i zajął się muzyką improwizowaną. Yass mają we krwi - żadnych akademickich standardów wykonawstwa nie muszą obalać i odpowiadać sobie na pytanie: free czy jednak hard bop?
Małpa
Zdawałem sobie sprawę z istnienia toruńskiej formacji Proximite. Raz nawet ich gdzieś słyszałem – albo w Salvadorze, albo w eNeRDe, albo w jakimś innym klubie, do którego przywiały mnie weekendowe obowiązki. Posłuchałem dwóch, trzech utworów i to raczej wystarczyło mi do uznania, że mam do czynienia z typową lokalną hiphopową konfekcją. Bardzo się myliłem. Łukasz „Małpa” Małkiewicz nagrał solo jedną z najlepszych płyt hiphopowych w 2009 roku. W kawałku „Nie byłem nigdy” zdaje się drwić z największych stereotypów, które z chłopca tworzą zioma. Nie jest typem, którego pierwsze kieszonkowe to pieniądze zajumane babci albo urobek z dziesiony jakiegoś gimnazjalisty. I beztrosko mówi: „Jakoś nie byłem nigdy typem, który miał wokół / Tłumy sztuk i wolałem raczej stać z boku / Bo choć nie znałem nigdy zaklęć na śluz w kroku / Kilka z nich leciało na jakiś kurwa błysk w oku”. Czy tak się zachowuje macho z Rubińca? I choć nigdy bym nie zrymował krocza z okiem, jest w tekstach Małpy prawdziwa literatura i prawdziwa liryka. Czeka go wielka błyskotliwa kariera.

W poczekalni
Gorąco polecam bloga Pawlacz Perski Tapes, na którym znajdziecie bootlega z koncertu Jesieni w Fado w Aleksandrowie Kujawskim i całą płytę The Arouser. Innych nagrań z tej strony jeszcze nie zdążyłem przesłuchać, ale jeśli to we mnie jakiś ślad zostawi, to zostawi tutaj jakiś ślad.
Czekam na debiutancką płytę Pchełek i drugą Hotelu Kosmos.
To z pewnością będzie dziwna płyta:

3 komentarze:

  1. Cześć Grzesiu! Miło, że wspominasz o Pawlaczu. Warto dodać, może nawet już teraz, że w kwietniu odbędzie się pierwszy Festyn Pawlacza Perskiego, wystąpi 5 składów ze stajni, m. in. Poszmeg, Crowstep, The Arouser i Jesień. Poza tym występy poetów. Poza tym wizualizacje. Więcej informacji niebawem na stronie Pokoju z Kuchnią, gdzie owo zdarzenie będzie miało miejsce, a także na nowej stronie Pawlacza Perskiego, poszerzonej o m. in. o dział Pawlacz Perski Papiers, gdzie publikować będziemy wartą uwagi twórczość toruńskich i nie tylko autorów, a która dostępna będzie w połowie marca. PPT&PPP.

    OdpowiedzUsuń
  2. Co ciekawe- jak GG marudził, narzekał, opieprzał to było pełno komentarzy. Jak zamieścił pozytywny wpis, który prawdopodobnie go bardzo dużo kosztował to cisza. To pisz już lepiej po staremu. Malkontenci, też muszą mieć coś z życia, może coś o Michale. Jacek Ch. czeka i czuje się taki samotny. Daj im pożywkę !

    OdpowiedzUsuń
  3. www.youtube.com/watch?v=4UfdixiidqQ Tomasz Cebo w programie sportowo-muzycznym Sport Universe o sporcie i nie tylko, beat-box na żywo
    www.fb.com/SportUniverse

    OdpowiedzUsuń