wtorek, 3 czerwca 2014

Trzy spocone monety na naszą ucieczkę



W czasie całej swojej dziesięcioletniej pracy tylko raz byłem bliski płaczu, kiedy temat mnie przygniótł. Gdy rozmawiałem z Ewą Świerkowską, dlaczego zamierza zamknąć Niebo, spojrzałem na to miejsce po raz pierwszy tak naprawdę, zupełnie na nowo. Uświadomiłem sobie, ile za kilka tygodni stracę.

Nie byłem zbyt częstym gościem. Zdarzały się wywiady z gośćmi, którzy tolerowali tylko ten lokal na knajpianej mapie Torunia, a trzeba było przecież gdzieś się spotkać. Urodziny, które kończyły się walką na tort - szczęśliwie przeczekałem ją w toalecie. Spotkania ze znajomymi sprzed dekady. Wybierałem je dlatego, żeby ich nieco uspokoić, żeby pokazać, że pewne rzeczy w Toruniu przetrwały. Jakaś znajoma część ich świata nie zmieniła się i istnieje w najlepsze.

Byłem bliski płaczu, gdy zrozumiałem, że w tym miejscu odbyło się moje pierwsze spotkanie autorskie – w Winiarni należącej jeszcze do Piwnicy Pod Aniołem. Siedziałem niemal zaraz u podnóża dzisiejszych schodów Nieba. Obok Waldek Ślefarski i jego pytania, naprzeciwko ponad pięćdziesiąt osób – zobaczyli człowieka, który nigdy nie zgromadził takiej rzeszy ludzi ze swojego powodu.

Ktoś przez naszą nieuwagę zajebał to miasto i dalej pastwi się nad zwłokami. Wyciął z naszych ścieżek kolejne kluby, teatry i ludzi. I nadal niszczy i nadal tratuje. Nie ma w tym mieście czterdziestoletnich artystów. Są dzieci kukurydzy.

Ci, którzy w porę zrozumieli sytuację, siedzą w Warszawie, Wrocławiu, Gdańsku, Poznaniu, Londynie, Edynburgu, Manchesterze i Białymstoku. Lista nieobecności jest długa i otwarta. Kolejny miesiąc dopisuje do niej nazwiska. Kolejny miesiąc oznacza, że ktoś zrozumie, że nie warto się starać, że trzeba odpuścić, bo wszędzie jest łatwiej. Kolejna migracja rozpocznie się jesienią. Migracje w Torunia wyznacza termin wyborów samorządowych.

To miasto turystów, dla nich jest Starówka i UNESCO. Im wystarczą martwe dekoracje i martwe spojrzenia sprzedawców pamiątek, znudzony głos przewodnika. Toruń to lista przedmiotów, które straciło się w pożarze. Toruń to kapiący w nas kran, to sen o chwiejących się zębach, to piszcząca woda w kaloryferze. To kreda wchodząca w niedyskretne alikwoty na tablicy, trzy spocone monety na ostatnią taksówkę.

Gdybym miał nóż, gdybym pożyczył od kogoś nóż. Gdybym nie miał uczulenia na krew moich wrogów.

3 komentarze:

  1. Mam tak samo z Olsztynem. od fragmentu ''Ktoś przez naszą nieuwagę...'' Już nawet nie chodzę, czołgam się, pełzam, sam chciałem tu wpełznąć i trwam. Cheers.

    (PZ)

    OdpowiedzUsuń
  2. pamietam w roku 2002 i wybory w ktorych startowal 'Czas Gospodarzy' z Zaleskim na czele.. bylem akurat w miescie i mimo ze juz wowczas nie mieszkalem w Toruniu, to pamietam jak ze znajomymi lapalismy sie za glowe na sama mysl ze takie ugrupowanie, z takimi haslami i 'wizjami' i z takim kandydatem mogliby rzadzic w naszym miescie.
    12 lat pozniej i zaden z nas juz tu nie mieszka. a miasto stoczylo sie na dol tak jak to sobie wowczas wyobrazalismy..
    smutne

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozumiem cię, mam to samo. Niestety tutaj taka kolej rzeczy

    OdpowiedzUsuń