wtorek, 6 września 2011

Rany powierzchowne, rany śmiertelne


Powoli dochodzę do siebie po weekendowych Manifestacjach Poetyckich w Warszawie. Przeglądałem galerię z festiwalu, zapamiętałem go zupełnie inaczej niż większość uczestników. Mógłbym uwierzyć, że widzę zdjęcia z poprzednich edycji. Cóż, straciłem cały dzień, aby doprowadzić do sprawności całkowicie zdestabilizowany ustrój.

Zapamiętałem dobrze jeden dziwny sen z hostelu Kanonia. Polacy w końcu zrozumieli, że nigdy nie zbudują ulic z niezapadającymi się studzienkami, że nasze schody zawsze będą się kruszyły, a pociągi śmierdziały pociągami. Rocznice śmierci ważnych Polaków stały się więc świętami ruchomymi, które rozpoczynały gwałtowne ekshumacje, a kończyły państwowe pogrzeby i narodowe rekolekcje przy pochodniach.

Piątek zakończył się dla mnie trwałym uszczerbkiem na zdrowiu. Nie ma żadnych powierzchownych obrażeń, wszystkie inne rany w dalszej perspektywie okażą się śmiertelne.

2 komentarze: