Toruń 2016 pokazał się w nowych szatach. Zrobił „Godzinę Czterdzieści Osiem” - niezbyt interesujące w gruncie rzeczy widowisko za 300 tys. zł. Niespójne, przeskalowane, bizantyńskie, miejscami po prostu głupie. Ponieważ w budżecie zostało im jeszcze nieco grosza na imprezy eksplorujące wszechświaty kultury, które otaczają gotyckie mury – jak chciał poeta, mam dla nich propozycję artystyczną. Nie skroję ich jak Józef Skrzek i dj Adamus i nie będę żądał kupy kapy. Będę wymagał od nich spójności genologicznej - niech zrobią coś z gatunku space opera, ale pod warunkiem, że będzie to prawdziwa opera, ewentualnie musical. Jako że pierwszym grzechem młodej twórczości jest autotematyzm, niech sięgną po historię, która jest im biograficzne najbliższa - dzieje Toruń 2016.
To jest oczywiście szkic, w TAK mają zespół kreatywny, który wszystko rozpisze na role i dopieści.
Yesmani ratują Toruń (space opera)
W styczniu 2009 rodzi się Toruń 2016, jego szefową zostaje Olga Marcinkiewicz. Wielu mówiło, że ta pani nie jest stąd, że jest z Wenus albo z innego świata, w którym samemu pisze się notkę o sobie do Wikipedii, posługując się bajkowym nickiem.
I stała się rzecz niesłychana: nowa szefowa robi festiwal, który zdumiewa lokalną cywilizację. Sprowadza do nas gości z innych systemów i galaktyk, jest bardzo międzynarodowo:
W grudniu prezydent Torunia zauważa, że Olga Marcinkiewicz powinna eksplorować nieco bardziej oddalone zakątki kosmosu – jej praca odbiegała od standardów obowiązujących w naszym systemie. Później okaże się, że to będzie planeta leżąca zaraz za orbitą Torunia.
Dyrektorem zostaje Krystian Kubjaczyk. Wszystko przechodzi wielką przemianę. Make up!
Ale na stołku dyrektora programowego zaczyna się szalone bezkrólewie. Witold Chmielewski w styczniu 2010 pojawił się jak Flash i jak Flash opuścił scenę. A niektórzy mówili: „Flash, Flash, I love you, but we have only 14 hours to save the Earth”.
Luty 2010 – na scenie pojawia się nowy gracz. Roman Kołakowski - ten przeciwnik enerdowskiej symboliki i podrzędnych enerdowskich piwiarni - przekonał do siebie urzędników, ale na krótko.
Pojawił się Ten, Który Miał Nas Uratować. Zbigniew Lisowski.
Projektem zainteresował się Tomasz Cebo z NRD. Niektórzy podejrzewali, że będzie rewolucja.
Ale rewolucji nie było. Festiwal, który powołała Marcinkiewicz, powoli upada.
W połowie październiku 2011 kończą się marzenia o Europejskiej Stolicy Kultury w 2016 roku.
Pracownicy Toruń 2016 ciągną pieśń, aby prezydent wyratował ich od instytucjonalnego unicestwienia. „Uratuj kosmos, chociaż dla siebie" – zastrzegają ze skromnością:
Prezydent wysłuchał ich błagań i na gruzach Toruń 2016 w kwietniu 2011 powstaje TAK. Nic się nie zmieniło.
End credits.
a gdyby tak doładować :)
OdpowiedzUsuńmoże udało by się chociaż kosmitów ściągnąć z powrotem na Ziemię
OdpowiedzUsuń