wtorek, 10 maja 2011

Buum byłby OK, gdyby nie poeci

Trwa Majowy Buum Poetycki w toruńskiej Od Nowie. Festiwal literacki to mordęga. Podejrzewam, że Od Nowa ma znacznie mniej problemów z teatrami poszukującymi, eksperymentalnymi jazzmanami, wiecznie pijanymi i dlatego przewidywalnymi bluesmanami niż z poetami. Poeci pracują solo i na ogół na nikogo się nie oglądają. Nieustannie trzeba za nimi chodzić: wytłumaczyć, gdzie w Toruniu mieści się dworzec, gdzie na dworcu jest postój taksówek i która taksówka dowiezie ich najtaniej na Bielany. Potem wpadają na pomysł, że jednak najpierw odwiedzą hotel i coś zjedzą. Wiadomo, podkład węglowodanowo-tłuszczowy dobrze wpływa na wieczorną ściśle alkoholową dietę. I znów trzeba im tłumaczyć niezbyt zawiłą geografię Torunia. Przyjeżdżają do Od Nowy delikatnie spóźnieni i od niechcenia czytają przez dziesięć minut swoje teksty, za co dostają kilka stówek. Nie ma prostszej roboty – jej jedynym mankamentem jest to, że trzeba ją wykonywać osobiście. Gdy dostają rachunek, udają zdziwienie różnicą między brutto a netto.

Gdy wypiją, ich lista życzeń i pretensji się wydłuża.
Mogę pić swój? Nie ma kuponów? Nie ma lecha? Zamówisz pizzę? Masz zapalić? A załatwisz? Gdzie tu można tanio zakutasić? Gdzie jest bar dla gejów? Nie ma bardziej otwartego? Gdzie się podziała ta blondynka, która siedziała obok tej brunetki, no wiesz tej grubej? Zamówisz mi taksówkę? Gdzie jest hotel? Idziemy chlać?

O dziwo, ostatnie edycje Buumu udowadniają, że poeci i alkohol to mit. Tylko raz nie było lekko, gdy redaktor pewnej gazety doprowadził się do tak granicznego stanu, że mieliśmy problemy z wyciągnięciem go z CWC. Rzygał przy: ławce przed Ratuszem, stoiskach z kwiatami, schodach Groty, psie Filutku. Przy kasynie na ul. Chełmińskiej powiedzieliśmy mu, że postój taksówek jest tuż tuż, więc niech teraz wyrzyga się jak dobry chrześcijanin. Posłuchał.

Większą zadymę zawsze robiła publiczność, która szybciej rozprawiała się z alkoholem i wpadała w nastrój: „Ach, przerwijmy tę liryczną farsę”. Zbuntowany lokalny poeta zapytał redaktorów „Ha!-artu”: „Dlaczego jesteście jebanymi lewakami?” Konjo dostał od fanki niezidentyfikowany krzak. Pewna historyczka sztuki z juwenaliowym koszyczkiem warzyw na głowie przeczytała wiersze jednego z zaproszonych gości, bo organizm nagle odmówił mu współpracy.

Teraz jest spokojniej. A może to po prostu kwestia wieku, że już trochę wyrosłem z imprez literackich?

Wróćmy do czasów, gdy za Buum odpowiadali jego pomysłodawcy:

Waldemar Ślefarski


Miłka Malzahn


Przynajmniej sto lat temu wystąpiliśmy na Buumie pod szyldem „Undergruntu”. Nie zamierzaliśmy kupować alkoholu u nazistów w barze. Za piwo liczyli sobie pięć zeta. Rozbój. Wnieśliśmy za to kilkanaście czteropaków specjala z żabki i bezczelnie paradowaliśmy z puszkami przed zastępami ochroniarzy. Gdy tylko się przyczepili, mówiliśmy: - Nazwisko nr 1, nr 2, nr 3 na liście.

Od Nowa była nasza. Przed występem trochę przeszarżowaliśmy z alkoholem. Naczelny wypił pięć piw w pół godziny i nie kontaktował. Ja w tym czasie wypiłem trzy, ale lepiej nie wyglądałem . Wydawca był cieniem człowieka po wcześniejszej imprezie. Konferansjer wypił sześć piw i chyba coś zapalił, bo znajdował się w lepszym świecie. Nasza zasada numer jeden brzmiała: z mediami rozmawia najtrzeźwiejszy. Zawsze padało na mnie. Później znajomi opowiadali mi, jak mrużąc oczy od lampy, opowiadałem TVN24, że musimy dzielić się dobrem, a bydgoskiej TVP, że między poetami panuje nienawiść metafizyczna i że ze wszystkich poetów najbardziej nienawidzę brata.

Pamiętam, że wtedy studencka rozgłośnia radiowa pomyślała, że fajnie byłoby przygotować nietypowy materiał z festiwalu. Dostaliśmy pałki i magnetofony, aby nagrać gości. Zadaliśmy im trzy pytania. Na wszystkie odpowiedzią był tytuł naszego Pisma i nasze nazwiska. Wydawca Paweł zagrał nam „Lou Reed is OK”, slemiarz z Krakowa zasnął w czasie wywiadu, poeta Krzysztof z Olsztyna nazwał pewnego olsztyńskiego poetę z litewska Chujowskasem. Nic wielkiego. Później oczywiście zaczęliśmy robić szczere rozmowy z samymi sobą. Na zczęście ocalały tajne minidyski z imprezy, które postanowiliśmy ujawnić w wypadku, gdyby nasi rozmówcy zaczęli nas szantażować.

W środę i czwartek pojawię się w Od Nowie i będę grzeczny. To będzie pierwszy Buum bez papierosów. W konferansjerce mogą się pojawić zatem nieprzewidziane lagi.

Program można znaleźć na stronie klubu Od Nowa

1 komentarz:

  1. Na owym BUUMIe wydawca Paweł mało nie dostał wpierdól od średnio kumającego Ziutka, który nie pamietam jak się nazywał, ale zagroził wydawcy, że mu najebie jak nie wyda tomiku jego kolegi.

    OdpowiedzUsuń