czwartek, 24 listopada 2011
Do przyjaciół studentów
Mówiąc o studentach, zwykle cytuję myśl jednego z profesorów, który powtarzał, że stan toruńskiej kultury można zdefiniować, posługując się pewną sinusoidą: co pięć lat sytuacja w mieście się diametralnie zmienia, po dobrych rocznikach przychodzą roczniki słabe. Nie pomylę się chyba za bardzo w diagnozie, stwierdzając, że znajdujemy się w niepłodnej fazie cyklu.
Jeżeli się rozejrzymy po pejzażu kulturalnym miasta, okaże się, że najciekawsze inicjatywy artystyczne w ostatnich latach to dzieła pokolenia przełomu lat 70. i 80.: eNeRDe, Instytut B61, Tofifest, Kontrapunkt.
Wychodzi na to, że ta przeklęta Generacja Nic zdominowała Toruń i próżno szukać u nas cennych przedsięwzięć kulturalnych autorstwa studentów. W tym morzu bezwładu i pasywności są oczywiście nieliczne wyjątki, które jedynie udowadniają, jak licha jest jakość działań twórczych młodej społeczności akademickiej. Toruń nie doczekał się kultury studenckiej, której znakiem w innych ośrodkach jest wręcz nadprodukcja kabaretów, zespołów muzycznych, alternatywnych teatrów, grup eksperymentalnych i amatorskiego ruchu krytycznego.
To wszystko oczywiście się przekłada na frekwencję na imprezach artystycznych – chyba jedynie Teatr Horzycy nie może narzekać na brak widowni. Tracą wszyscy: organizatorzy festiwali, koncertów, wystaw, spotkań literackich. Tendencja spadkowa jest szczególnie widoczna w przypadku Od Nowy – coś się stało, że studenci nie chcą przychodzić do jedynego klubu studenckiego w mieście.
Taka jest kultura w mieście, jaki jest uniwersytet. Można mieć pretensje do trzydziestoletnich liderów środowiska artystycznego, że w tym momencie skupiają się na własnych karierach, ale większe baty należą się studentom, którzy w żaden sposób nie chcą wypełniać pustki po nich. Jest miejsce do działania – bez problemu można zorganizować dziś imprezę w eNeRDe, Kontrapunkcie, Bunkrze, Drażach, Tratwie, a nawet w Dworze Artusa, Domu Muz, CK Zamek Krzyżacki. Bez budżetu albo z budżetem minimalnym. Ze wsparciem magistratu, jego instytucji albo samorządu województwa. Gdzie są teatry i literaci? Nie ma poezji śpiewanej i kabaretu? Gdzie są młode zespoły muzyczne?
Niestety muszę to powiedzieć: za moich czasów nie było takich możliwości. Zacząłem studia w momencie, gdy powstawało województwo kujawsko-pomorskie i wówczas nikt nawet nie marzył o zdobywaniu pieniędzy z tego źródła. Początkowo nie było otwartych konkursów na miejskie dotacje. Panowała wolnoamerykanka. Nie mogliśmy liczyć też na samorząd studencki, który kasę ładował w juwenalia. Ale to nie powstrzymało nas od założenia ostatniego pisma literackiego w tym mieście, wydania serii książek, organizacji regularnych imprez w Piwnicy Pod Aniołem i Domu Muz oraz przygotowania kilku edycji Majowego Buumu Poetyckiego. Pierwszy empikowy numer „Undergruntu” - blisko tysiąc egzemplarzy - rozszedł się w niecały tydzień. Byliśmy wtedy na drugim i trzecim roku studiów.
A wszystko dlatego że gdzieś w okolicach pierwszego roku dotarło do nas, że generalnie będzie źle, o ile czegoś ze sobą nie zrobimy. Wokół panowała kompletna pustka, którą jak pionierzy zaczęliśmy zaludniać nowymi ideami i zdarzeniami. Nie było problemów z publicznością – na imprezach w Piwnicy Pod Aniołem bywało u nas nawet trzysta osób. Na zwykłych nudnych recytacjach studenckiej poezji.
Poczytałem sobie Wasze komentarze pod wpisem o lip dubie. Nie da się obronić tego wideo w żaden sposób. Narzekania, że w nagraniu wzięło udział 80 studentów, tylko potwierdzają tezę o niewielkim potencjale tego młodego środowiska. Aż ciężko uwierzyć, że całą społeczność stać jedynie na tak nudnego gluta – do tego jeszcze przy pełnej aprobacie uczelni.
Drodzy studenci, wszyscy usunęli się ze sceny, nie ma konkurencji, są możliwości. Piękne dekoracje do zdobycia i wypełnienia treścią. Miasto jest wasze.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Coś w tym jest... Od lat Toruń nie "wydał" na świat nowego, dobrego zespołu wywodzącego się z uczelni, który zaistniał szerzej, niż lokalnie. Ale czy wydział kultury razem z uczelniami prowadzi jakiekolwiek działania aby to zmienić? Dopłacanie do płyt promujących puby piwne to chyba za mało...
OdpowiedzUsuńmiasto jest wasze z całym dobytkiem i konsekwencjami. mam wrażenie, że to towar niebezpieczny, niechodliwy i parzący w ręce.jeśli będziecie niezależni i kreatywni- narazicie się wszystkim- od prezydenta po marszałka; jeśli będziecie sięgać po ich pieniądze- stracicie wolność. a waszej twórczości i tak nikt nie dostrzeże. bo Toruń i to województwo to grajdołek zadowolonych znajomych. kropka. uciekajcie stąd. dla waszego dobra. jak najszybciej. kropka
OdpowiedzUsuń"Dopłacanie do płyt promujących puby piwne to chyba za mało..." LUBIĘ TO!
OdpowiedzUsuńCiężko mi oceniać jak było kiedyś, bo jednak na studiach jestem od trochę ponad 3 lat, więc chyba wpadłem już w ten "gorszy okres". Jednak będąc przew. samorządu widzę, że studenci nie garną się do działania czy to kulturalnego, czy społecznego. Przyczyn na pewno jest wiele, ale czy ktokolwiek jest w stanie zmienić ten marazm? Ciężko powiedzieć, na pewno jest to temat na wielogodzinne debaty. Ja ze swojej strony jedynie mogę potwierdzić, że jako samorząd chętnie pomożemy oddolnym inicjatywom i czekamy na nie, niestety jest ich tak mało...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Hubert Pińczak
Samorząd Studencki UMK
Panie GG , to dotyczy nie tylko studentów
OdpowiedzUsuńWarto wyjaśnić pewne nieporozumienie związane z jednym z komentarzy do
OdpowiedzUsuńtekstu p.Grzegorza Giedrysa. HRPP RECORDS na swoim koncie ma 17 płyt, nie
tylko toruńskich zespołów. Są to zarówno pozycje koncertowe, jak i
studyjne. Materiał z płyt "LIVE" pochodzi z koncertów organizowanych w
HARD ROCK PUBIE PAMELA.
W całości przedsięwzięcie jest finansowane z moich prywatnych pieniędzy i
pomyślane tak, aby poprzednia płyta finansowała kolejną. Czasem zdarza
się, że niektóre z instytucji kulturalnych Torunia uznają, że płyta
toruńskiej grupy wydana przez HRPP RECORDS jest interesująca. W takim
wypadku w celach promocyjnych kupują potrzebną im ilość egzemplarzy. Nigdy
nie było to więcej niż 100 egzemplarzy. Muszą Państwo sami ocenić, czy
jest to "dopłacanie do płyt promujących puby piwne". Zaznaczam, że
wielokrotnie korzystałem i nadal korzystam z pomocy merytorycznej tych
instytucji i nie jest to związane z finansowaniem przez nie koncertów,
które organizuję w HARD ROCK PUBIE PAMELA oraz płyt, które wydaję pod
szyldem HRPP RECORDS. Zaznaczam, że zespoły którym wydaję płyty, mogą
liczyć na promocję radiową w rozgłośniach na terenie całego kraju,
koncerty promujące te wydawnictwa w wielu wypadkach poza Toruniem, reklamę
prasową w tytułach ogólnopolskich. Szczegóły tych działań znajdą Państwo
na stronie HARD ROCK PUBU PAMELA oraz profilu facebookowym Hrp Pamela.
Wykorzystuję w nich doświadczenie oraz kontakty, jakie zdobyłem
organizując od trzynastu lat koncerty w moim "pubie piwnym" :).
Pzdr.
Dariusz Kowalski
właściciel HARD ROCK PUBU PAMELA i HRPP RECORDS
O matko, nawet tutaj wkroczyła agresywna promocja pubu Pamela. Ratuj się kto może...
OdpowiedzUsuńStudent który ma choć trochę oleju w głowie nie bawi się dzisiaj w kabarety i inne teatry tylko łapie staże i praktyki, wyjeżdża na stypendia i rozmaite szkolenia, po licencjacie robi sobie przerwę, żeby doszlifować język w UK itp.
OdpowiedzUsuńI co dalej?
OdpowiedzUsuńa później pracuje jak szczur w korporacji, ot co!
OdpowiedzUsuńNie wierzę, ze toruńscy studenci stworzą kulturę wyższą niż Ksero Kotłownia. Czasy o których Grzesiu wspominasz dawno się skończyły. Czasy moich studiów (1994-2000) to ostatnie lata, gdy na UMK było jeszcze ciekawie. Ale gdy kolega z Białegostoku, który miał jakiegoś przechodzonego Hyundaia, odbierał podczas zajęć z rysunku telefon mówiąc "Hurtownia odzieży używanej, słucham?" to zacząłem się już czegoś obawiać. To było na IV roku.
OdpowiedzUsuńWarto wspomnieć z ówczesnych przejawów studenckiej kultury inicjatywę reżysera Macieja Sobocińskiego, który jako student toruńskiego Wydziału prawa mniej więcej w latach 1994-1996 prowadził scenę studencką. Wyreżyserował wówczas "Iwonę, księżniczkę Burgunda" na małej scenie teatru Wilama Horzycy (scenografia moja i Kornela Wołodźko), oraz kilka innych spektakli (m. in. Szczęśliwe Wydarzenie, gdzie grał m.in. Radek Smużny).
OdpowiedzUsuńJak to bywa, Maciej wyemigrował, sprawa się skończyła.
Anonimowy - zobacz - na przykładzie Sobocińskiego - o ile ciekawiej kończy student, który bawi się w teatry, niż ten co ląduje w korporacji z podszlifowanym angielskim.
OdpowiedzUsuńA nawiązując jeszcze do klubu Od Nowa - skoro mało kto już tam chodzi to po kiego grzyba go rozbudowują? Nie można, sugerując się pierwotnym planem kampusu, zbudować nowego klubu gdzieś w okolicy Collegium Humanisticum?
OdpowiedzUsuńCzy to piszą Ci sami Panowie, którzy artykuł wcześniej mieszali z błotem inicjatywę, w której udział wzięli toruńscy studenci??? I nie chodzi mi już o ocenę jakości, czy to było dla sztuki, promocji, czy samej zabawy. I ile z tego się udało ile nie. Chodzi o to, że się wydarzyło. Spotkali się ludzie, którym miało prawo podobać się podczas tamtego przedsięwzięcia. Panów rolą, w ręcz obowiązkiem powinno być wskazać właściwy kierunek, podając własne, (teraz po chwalę) bardzo konkretne i piękne przykłady. Proszę nie żyć wspomnieniami, a przejawy współczesności deptać i traktować jak chwasty. Proszę być ogrodnikiem. I resztę tej wypowiedzi dopisać samemu.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam,
"Czasy moich studiów", "za moich czasów" - Panowie, Was dopadł syndrom starych pryków ;P
OdpowiedzUsuń