środa, 19 października 2011
Literatura też się skończyła
Trwa Toruński Festiwal Książki, który dobitnie pokazuje, że literatura w tym mieście absolutnie się wyczerpała. Pamiętam, że kiedyś to rzeczywiście było wydarzenie. W ramach imprezy odbył się między innymi festiwal Proza Północy, który wypromował jedyną z niewielu kategorii krytycznoliterackich związanych z tym miastem. Największym środowiskowym eventem były konkursy jednego wiersza w Domu Muz i w Piwnicy Pod Aniołem.
Dziś program festiwalu tworzą zajęcia literackie dla dzieci i spotkania z uznanymi pisarzami – bez odkrywania jakichkolwiek lokalnych kontekstów i środowiskowych uwikłań. W tym roku trudno nawet szukać spotkania autorskiego z miejscowym pisarzem albo poetą. Ta sytuacja wcale nie wynika ze złej woli organizatorów imprezy – podejrzewam, że toruński magistrat nie ma komu zaproponować przygotowania przyzwoitego wieczoru z lokalnymi twórcami.
Historia najnowszej literatury w tym mieście jest w istocie historią zaniechań i milczenia. „Undergrunt” - ostatnie pismo literackie w Toruniu – rozpadło się w 2004 roku z powodu kłótni w redakcji i kłopotów finansowych. Następne inicjatywy tego rodzaju okazały się na tyle efemeryczne, że nawet nie zdołały zdobyć pieniędzy na druk.
Nadzieja pojawiła się, gdy toruńscy członkowie Stowarzyszenia Pisarzy Polskich ogłosili secesję z oddziału bydgoskiego i założyli własny. Dołączyli do nich pisarze bydgoscy jak m.in. Grzegorz Musiał i Michał Tabaczyński. Wkrótce jednak okazało się, że oddział nie potrafi sprawnie funkcjonować i praktycznie zawiesił działalność.
Swoje kryzysy przechodzili też twórcy. Poeta Janusz Kryszak zamilkł po tym, jak prasa ujawniła, że współpracował z komunistyczną bezpieką. Krzysztof Ćwikliński publicznie oświadczył, że nie zamierza pisać już wierszy. Cezary Dobies wybrał emigrację w Paryżu, a Wojciech Giedrys po ukazaniu się udanego debiutu poetyckiego całkowicie odciął się od życia literackiego. Miłka Malzahn jest w Białymstoku, Waldemar Ślefarski w Gdańsku.
Aktywni są młodzi poeci: Rafał Skonieczny, Tomasz Dalasiński, Rafał Derda, Marcin Jurzysta i Szymon Szwarc, jednak niewielu z nich zdołało cokolwiek wydać. Odbywający się w klubie Od Nowa Majowy Buum Poetycki, który od lat pogrążony jest w kryzysie. Nie ma środowiska, nie ma publiczności literackiej. Prosta zależność. Ostatni festiwal pod względem merytorycznym wytyczał nową ścieżkę dla festiwalu, ale mimo to poległ na całej linii. Swojej roli nie spełniły też Wolne Rynki Poetyckie, odbywające się najpierw w Teatrze Wiczy, a później w Dworze Artusa.
Lepiej nie będzie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Koniec literatury - niech żyje wolny rynek!/K
OdpowiedzUsuń